Moje zdobycze z duszą – cz. 10

Moje zdobycze z duszą – cz. 10

Dzisiaj będzie mała odskocznia od tematu Warszawy i co w niej warto zobaczyć, prosto do mojego domu i ostatnich zakupów vintage. Są to przedmioty z duszą, zebrane w ciągu ostatnich kilku lat, których jeszcze nie pokazywałam na blogu ani na Instagramie. Wiem, że ta seria cieszy się powodzeniem, ale staram się ostatnio ograniczać zakupy, stąd wyszukiwanie wśród tego, co już od jakiegoś czasu mam 😉 Zapraszam do wpisu.

Ramka owalna

Ta urocza owalna ramka to zakup dość spontaniczny z lokalnego charytatywnego targu staroci na rzecz kotków. Wybierając się tam, i tak wiedzieliśmy, że „coś” kupimy, a ta ramka będzie idealna na zdjęcie naszej córeczki do postawienia na biurko. Podoba mi się jej „retro” owalny kształt, kojarzy mi się z takimi starymi zdjęciami portretowymi lub miniaturami właśnie w ten sposób oprawionymi, no może w bardziej ozdobne ramy. Ta jest dość prosta, drewniana, w ciepłym kolorze, pasującym do innych drewnianych elementów w tym pokoju. Bardzo mi się podoba! Kosztowała 10zł.

Drewniany autobus – zabawka

Drugą rzeczą, jaką zakupiliśmy na charytatywnym targu staroci jest ten autobus. Z pewnością za niego przepłaciliśmy, bo kosztował 20 zł a był w dość kiepskim stanie, ale skoro to na kotki… Zresztą, autobus był też pretekstem do powrotu do majsterkowania przez mojego męża, który bardzo lubi takie wyzwania. A przez długi czas po narodzinach naszej córeczki nie miał na to czasu. Teraz miał szanse się wykazać, rozbierając i składając z powrotem autobus, który zresztą wygląda na zabawkę domowej roboty, wyszlifował powierzchnie i pomalował go na uroczy, błękitny kolor farbą kredową. Nasza córeczka bardzo go lubi i często nim wozi lale na wycieczki 😉 A i mnie się podoba, bo choć raz jest to jakaś „ładna” zabawka, którą ładnie można wyeksponować na półce.

Proste, drewniane klocki

Kosz pełen drewnianych klocków to zakup z drugiej ręki, którego dokonaliśmy kiedy jeszcze spodziewaliśmy się dziecka. Nie kosztowały one wiele – chyba około 30 zł. Są to proste klocki o różnych kształtach, niektóre pomalowane na kolor albo jakiś wzór (np. okien), inne gładkie. Ja jako dziecko sama zawsze chciałam mieć takie klocki więc z wielką chęcią kupiłam je dla swojego dziecka. Z takich najprostszych kształtów można zbudować przeróżne rzeczy, nie tylko zamki 😉I za to je właśnie lubię. Bo co to za zabawa ułożyć coś według instrukcji, czego jeszcze najlepiej po złożeniu w ogóle nie ruszać, jak to ma miejsce w gotowych zestawach klocków? Ja wolę takie i sama z wielką chęcią bawię się nimi z córeczką. Oczywiście przed użyciem umyliśmy je delikatnie wodą z detergentem oraz sprawdziliśmy, czy nie ma na nich drzazg czy zadziorów.

Puzderko na drobiazgi

Miałam już oczywiście nie kupować tego typu rzeczy, ale bardzo spodobał mi się ten haft na wierzchu. Puzderko wypatrzył dla mnie mąż podczas „randki” i spaceru po Kazimierzu, gdzie przypadkiem zahaczyliśmy o sklep ze starociami, w którym wcześniej nie byliśmy. To był nasz jedyny zakup z tego miejsca, chociaż kusiła mnie jeszcze porcelanowa figurka-dłoń na biżuterię. Puzderko kosztowało 40zł. Jest takie nie za duże, nie za małe – coś się da już w nim zmieścić, ale nie na tyle rzeczy, żeby się pogubiły. Pięknie prezentuje się na przykład na tej szklanej półeczce w mojej sypialni.

Mosiężne uchwyty vintage

Te uchwyty dostałam (czy raczej wyprosiłam) od mojego wujka, które po prostu odkręcił ze starych mebli. Bardzo spodobała mi się ich forma – są mosiężne, małe ale dość ciężkie i mają – bardzo zresztą teraz modne – delikatne żłobienia układające się w rozetę. Kilka lat czekały w szufladzie na swój czas, ale w końcu się doczekały i kiedy wymieniliśmy szafy w sypialniach, nie kupowaliśmy żadnych nowych uchwytów, tylko wykorzystaliśmy właśnie te. I tak – niedługo szykuje się wpis z kolejnymi zmianami w sypialni 😉W pokoju córci zresztą też – tam nastąpiły nawet większe zmiany. Czekam tylko na dopieszczenie detali.

Małe książki o sztuce i architekturze

Bardzo lubię tę serię starych książeczek o sztuce i architekturze. Często można je spotkać na targach staroci. Te trzy znalazłam przypadkowo oczywiście na targu staroci podczas wycieczki do Lanckorony. To był mój jedyny zakup stamtąd. Kosztowały dosłownie po kilka złotych każda. Są to krótkie i łatwe do przyswojenia książeczki na temat danego artysty, kierunku w sztuce czy architekturze, ilustrowane. Lubię ich mały format i skondensowaną treść. Jedyny minus to czarno-białe ilustracje w środku, co w przypadku albumów o sztuce akurat ma znaczenie. Powoli zbieram sobie kolekcję z tych książeczek, ale wybieram raczej tylko tematy mnie interesujące, bo jest ich mnóstwo.

I to wszystko z moich zakupów (i prezentów) z drugiej ręki do domu. Nie było tego dużo, ale myślę, że za to same świetne łowy. Mnie się przynajmniej bardzo podobają, pasują do moich wnętrz i zresztą również przydają. A czy u Was zagościły ostatnio jakieś nowości? A może szykujecie się już wnętrzarsko do zimowych świąt?

Jeśli chodzi o święta, to nie planuję żadnych zakupów do domu, będę wykorzystywać to co mam. A i na prezenty mam zupełnie inny pomysł w tym roku, bo naprawdę już za dużo mamy wszyscy tych niepotrzebnych rzeczy, a i ze względu na kryzys uważam, że nie ma co przesadzać w tym roku. Co Wy o tym sądzicie? Dajcie znać w komentarzach 😊

Moje poprzednie wpisy o zdobyczach z duszą:

Oraz lista innych wpisów ze zdjęciami mojego mieszkania:

2 wypowiedzi na temat “Moje zdobycze z duszą – cz. 10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.