Plany aranżacyjne do kuchni
Dziś chciałbym Wam opowiedzieć o pomieszczeniu, które miało przejść delikatną metamorfozę, a które spowodowało lawinę zmian w moim mieszkaniu. Zaczęło się niewinnie – w kuchni miały być wymieniane fronty szafek kuchennych, gdyż istniejące były już nieco zniszczone. Potem doszedł pomysł ze zmywarką, ale okazało się, że żadna z istniejących szafek nie odpowiada wymiarami pod zmywarkę. Wtedy stwierdziłam, że skoro jedno „pudełko” trzeba wymienić, może wymienić jeszcze blat oraz starą kuchenkę i zlew zamienić na te wpuszczane w blat. Wtedy okazało się, że takie zmiany będą kosztowały niewiele mniej od nowej kuchni… Także powstała nowa kuchnia. Za nową kuchnia poszły nowe sprzęty kuchenne no bo jak to wstawić stare do pięknych, świeżutkich mebli? A że nowe sprzęty to nowe rozwiązania – nareszcie wymarzona zmywarka, piekarnik z mikrofalówką i płyta indukcyjna. No właśnie – płyta indukcyjna. Co to oznacza? Rezygnację z usług gazownictwa, zamknięcie dopływu gazu do mieszkania, odcięcie rury gazowej oraz przekucie się przez cały przedpokój i pół kuchni z trzecią fazą (która na szczęście była doprowadzona do mieszkania, ale nie do kuchni). Przekucie się przez większość ścian w przedpokoju poskutkowało niestety wymuszonym remontem przedpokoju, ale to już historia na inny wpis.
Zapraszam Was wiec na plany aranżacji nowej kuchni wraz z opisem wszystkich perypetii z tym związanym.
[expand title=”Czytaj dalej…” trigpos=”below” swaptitle=”Zwiń”]
UKŁAD/LOKALIZACJA
Kuchnia zlokalizowana jest od północnej, frontowej części bloku. Jeśli chodzi o wymiary, nie jest to największa kuchnia, jaką można sobie wymarzyć, ale jest całkiem spora i wygodna jak na 60-metrowe mieszkanie. Jest to kuchnia zamknięta, dostępna z przedpokoju. Jest doświetlona dużym oknem od frontu i dodatkowym oknem balkonowym na ścianie bocznej, jest więc naprawdę jasna. Od boku ma wyjście na mały taras. Z powodu tego wyjścia na taras ciąg kuchenny można właściwie umieścić tylko na jednym z dłuższych boków. Dla mnie jest to jednak wystarczające.
KUCHNIA PRZED REMONTEM
Wchodząc do kuchni przed remontem, mam wrażenie, że robiła ona dość dobre wrażenie – jak już wspomniałam, kuchnia jest jasna. Wrażenia tego dopełniały białe ściany i białe meble kuchenne. Na pierwszy rzut nie wyglądała na tak zniszczoną i starą, jaka jest w rzeczywistości – meble były jeszcze po starych właścicielach, miały około 18 lat! Ale gdy przyjrzeć się jej bliżej – meble były już dość zniszczone, sprzęty starodawne a wielki zlewozmywak dukomorowy z ociekaczem nakładany na szafki, zabierał większość blatu roboczego, przez co kuchnia w użytkowaniu była dość niewygodna. Ponadto, szafki nie na jednej tylko ścianie nie wystarczały na wszystkie kuchenne sprzęty, przetwory itp. I część tych rzeczy stała po prostu na szafkach górnych, co doprowadzało mnie do szału. Przestrzeń międzyszafkowa wypełniona była na jednej ścianie dość ładnymi (ale jakże niepraktycznymi) dużymi, białymi płytkami, na drugiej, krótszej ścianie płytkami szaro-srebrnymi, co również mnie denerwowało. Pod przeciwległą do mebli kuchennych ścianą stał stół z krzesłami, który choć stary i niezbyt ładny, dobrze pełnił swoją funkcję i służył za dodatkowy blat roboczy, gdy zachodziła taka potrzeba (czyli właściwie za każdym razem). Choć stół wraz z krzesłami postanowiłam wymienić, jego lokalizacja i wielkość mi odpowiadają – wielkość kuchni pozwala na równoczesna pracę przy blacie roboczym i siedzenie przy stole dla 3-4 osób. Całości dopełniała lampa w stylu industrialnym, w której nie wiem co mi się jeszcze niedawno tak podobało. Miała nawet swoje imię – „beton zbrojony”, gdyż składała się z betonowej oprawy w metalowym abażurze. Na ścianie z drzwiami od przedpokoju znajdowała się galeria talerzy, płytek przywiezionych z podróży, którą planuję zachować, ale raczej nie w tym miejscu. I to właściwie wszystko jeśli chodzi o kuchnię.
POMYSŁ NA WNĘTRZE
Pomysł na wnętrze nie powstał od razu a etapami. Jak to się mówi – szewc bez butów chodzi – nigdy nie powstał kompletny projekt aranżacji kuchni a raczej fragmenty jak projekt mebli na zamówienie. Poza tym lubię urządzać wnętrze powoli, zobaczyć, co mi się w nim sprawdza, jak nowa rzecz komponuje się z tymi już istniejącymi. Często okazuje się, że coś, co w naszej wyobraźni czy na obrazku ze sobą pasuje, w rzeczywistości już niekoniecznie. To, co wiedziałam na pewno, to, że chcę, aby kuchnia dalej była jasna i najlepiej biała, zarówno jeśli chodzi o ściany jak i meble. Podłoga na pewno zostaje ta sama. Stanowią ją średniej wielkości matowe, ciemnoszare płytki, których może nie uwielbiam, ale są w porządku – są praktyczne, nie widać tak na nich każdej plamki. Istotną kwestią w kuchni jest także blat – nie lubię blatów laminowanych, zwłaszcza udających takie z innych materiałów, np. z drewna. Drewnianego blatu również nie chciałam, gdyż po pierwsze jakoś nie pasował mi do mojej koncepcji kuchni, a po drugie jest trudny w użytkowaniu (bo w grę wchodził tylko blat olejowany). To ciągłe uważanie oraz konieczność olejowania go co jakiś czas to zupełnie nie dla mnie. Do mojej wymarzonej białej kuchni bardzo za to pasował blat marmurowy. Choć jestem zwolenniczką naturalnych materiałów, a nie takich, co je jedynie udają, wiedziałam, że prawdziwy blat marmurowy również jest trudny w użytkowaniu – marmur jest materiałem chłonnym i może wchłonąć np. rozlane wino. No i jest drogi. Materiałem, który dość dobrze go udaje jest Laminam – czyli spieki kwarcowe. W dodatku jest to materiał wyprodukowany z „kamieni” także nawet w dotyku przypomina kamień. Jest też twardy i odporny na zabrudzenia. Jednak niestety okazało się, że jest poza moim zasięgiem finansowym, i to dość sporo – wycena blatu oraz wypełnienia przestrzeni międzyszafkowej o długości 2,70m wyszła na… 11 000zł. Sam blat kosztowałby ok. 6 000zł. Inne materiały podobne są w porównywalnych cenach także musiałam się pożegnać z moim marzeniem… No i niestety stanęło na nienawidzonym blacie laminowanym, udającym (o ironio!) marmur. Ale nie zakładam, że tak będzie na zawsze 😉
Po upadku pomysłu zastosowania Laminamu na ścianie w przestrzeni międzyszafkowej doszłam do wniosku, że istniejące płytki, choć ładne, muszą zostać wymienione. Po pierwsze, choć tak jak szafki mają wymiar 60cm, to niestety mijają się z podziałem frontów, na co nie mogę patrzeć. Po drugie, pomiędzy nimi jest biała fuga a to bardzo zły pomysł w kuchni, przynajmniej w mojej kuchni. Nowe płytki na pewno będą białe, gładkie, drobne i z ciemnoszarą fugą – może jakaś mozaika, może heksagony a może płytki metro układane w jodełkę.
Większość dodatków w mieszkaniu mam w kolorze mosiądzu (lub z mosiądzu) także postanowiłam ten kolor wprowadzić także do kuchni np. w postaci uchwytów, lampy. Wydaje mi się, że ten kolor (i materiał – mosiądz) nada kuchni bardziej eleganckiego, retro wyrazu, o co mi właśnie chodzi.
Co do koloru białego – po namyśle stwierdziłam, że jednak cała biała kuchnia byłaby nudna. Postanowiłam więc nieco ją urozmaicić, wybierając inny kolor na szafki dolne. Aby tak bardzo nie szaleć, postawiłam na ciemnoszary, dokładnie w kolorze płytek na podłodze. Kontrast pomiędzy dolnymi, dość ciemnymi frontami a górnymi białymi został pokreślony za pomocą zastosowania ramek i uchwytów na dolnych szafkach i pozostawieniem frontów górnych szafek gładkich (zamykanych na dotyk). Dzięki temu zabiegowi górne szafki wydają się lżejsze, co było szczególnie istotne ze względu na to, iż są one podwójne – sięgają do sufitu. Podwójne górne szafki pomieściły wszystkie dodatkowe sprzęty i rzadziej używane przedmioty kuchenne, które w starej kuchni nie mieściły się w szafkach. Jako uchwyty wybrałam złote gałki o prostej formie z Ikei.
Cokół pod szafkami na razie jest biały, ale nie podoba mi się w takiej formie – myślę nad wymianą (lub pokryciem go) na metalowy w kolorze złotym. Nie wiem jednak, gdzie taki znaleźć – będę jeszcze szukać.
Oprócz szarości na szafkach zdecydowałam się na wprowadzenie jeszcze jednego koloru – w postaci lamperii na ścianie. Myślę, że będzie ona w ciemnoniebieskim, lekko szarym odcieniu. Zbieram stare naczynia w niebieskim kolorze lub z niebieskim wzorkiem także myślę, że wszystko razem będzie się dobrze komponować. Lamperia będzie się znajdowała na ścianie ze stołem także będzie dodatkowo pełniła funkcję ochronną – liczę na to, że na ciemnym kolorze nie będzie tak bardzo widać ewentualnych plamek. Zastanawiam się również, czy nad lamperią nie położyć listwy ozdobnej odcinającej. Listwa nadałaby bardziej retro klimatu i boję się, że będzie tego aż za dużo, ale z drugiej strony ochraniałaby ścianę przed uderzeniami odsuwanych krzeseł.
Przez zastosowane kolory kuchnia może wydawać się nieco zimna, dlatego planuję ocieplić ją drewnianym stołem i krzesłami z plecionymi siedziskami, dużą ilością żywej zieleni oraz naturalnych dodatków z wikliny, terakoty i mosiądzu. Myślę nad powieszeniem w kuchni mosiężnej lampy z dwoma żarówkami na długich kablach i owinięcie ich na relingu zawieszonym u sufity lub dużej gałęzi. Do tego wyobrażam sobie zawieszone na relingu czy gałęzi roślin zwisających np. bluszczu, oplątwy. Ledowe żarówki zlikwidują problem nadmiernego nagrzewania roślin. W nową kuchnie idealnie wpasuje się wózek-barek z Ikei, na którym planuję wyeksponować przyprawy, mąkę, oliwę i inne często używane składniki w prostych słoikach i butelkach. Mam dylemat co do okien – nie wiem, czy wieszać w nich istniejący karnisz a co za tym idzie firany i/lub zasłony czy np. postawić na rolety rzymskie. Kiedyś nie wyobrażałam sobie okien bez firan i zasłon, ale w kuchni to jednak niezbyt praktyczne (na parapecie zawsze mam dużo kwiatów i ziół). Nad tym muszę się jeszcze zastanowić. Na ściany z pewnością wrócą talerze i płytki z podróży w postaci kolażu, może pomiędzy nimi wylądują grafiki – nazbierałam ich już całkiem sporo, ale na razie nie są nigdzie powieszone. Jak na razie to koniec planów, choć na pewno coś jeszcze po drodze wymyślę.
STAN OBECNY
Na stan obecny zostały zrobione instalacje (hydraulika pod zmywarkę oraz doprowadzona 3 faza pod płytę indukcyjną) oraz zamontowane meble. Niestety meble przyszły wcześniej niż było to zakładane, także do układania płytek i malowania trzeba będzie je ściągać i na nowo montować. Ale dzięki temu mogłam się z nimi „obyć” i pod nie dobrać płytki i resztę wystroju.
Za jakiś czas z pewnością przedstawię efekt końcowy lub chociaż następny etap.
Co myślicie o takiej kuchni? Coć trochę z przestrachem, to czekam na Wasze komentarze.
A tutaj znajdziecie więcej inspiracji do wnętrz:
Inspiracja tygodnia – lamperia w nowoczesnym wydaniu
18 sprytnych pomysłów do kuchni
Remont małej łazienki
[/expand]