Małe zmiany w mojej sypialni
Mam wrażenie, że moje mieszkanie jest w ciągłym ruchu. Ledwo skończymy urządzać jedno pomieszczenie, już szykują się zmiany do kolejnego. Raz z powodu konieczności remontu kuchni, innym razem z powodu przeniesienia pracy do domu, kolejną przyczyną jest powiększenie się rodziny. Tym razem padło na sypialnię. Jeśli jesteście więc ciekawi, co się w niej zmieniło, zapraszam do dzisiejszego wpisu.
Poprzedni układ naszej sypialni bardzo mi odpowiadał i uznawałam to pomieszczenie za „skończone”. Jednak pojawienie się na świecie naszej córeczki prawie rok temu spowodowało, że potrzebowaliśmy miejsca na kołyskę, a w zasadzie kosz Mojżesza, bo planowaliśmy, aby spała z nami w pokoju przynajmniej pół roku. Potem, plan zakładał przeprowadzenie jej do swojego pokoju i prawdziwej kołyski (którą zresztą również pokazywałam na blogu). Jednak plany planami, a rzeczywistość swoją drogą.
Po wyrośnięciu z kosza Mojżesza (które to rozwiązanie bardzo polecam wszystkim przyszłym rodzicom, bo kosz jest lekki, przez co łatwo przestawny i w zależności od potrzeb może wędrować po całym mieszkaniu), nasza córeczka pozostała z nami w sypialni… tylko w naszym łóżku. A nauczenie się nowych umiejętności typu turlanie się spowodowało, że spanie na łóżku bez ochraniaczy w postaci rodziców z obu stron lub szczebelków stało się niebezpieczne.
Z tej właśnie przyczyny, łóżko zmieniło swoje ustawienie i zostało dosunięte do ściany z jednej strony. Niestety, góra łóżka znalazła się tuż przy grzejniku, ale skręciliśmy go dość mocno, poza tym zagłówek jest przewiewny, także nie stanowi to większego problemu. Dosuwając łóżko do ściany, nie tylko spanie z niemowlęciem stało się trochę bezpieczniejsze, ale również cały pokój, choć niewielkich rozmiarów, zyskał trochę więcej przestrzeni.
Którą w kolejnym kroku zapełniliśmy fotelami 😉 Fotele, jeśli pamiętacie wcześniej znajdowały się w salonie. Są to stare fotele Chierowskiego, które dostaliśmy od babci mojego męża i oddaliśmy do renowacji. Na co dzień służą za miejsce do spania kotów, a gdy przyjdą goście za dodatkowe siedzisko. Nie były nam niezbędne w salonie, a w sypialni dostały nową rolę – służą za barierę przy łóżku z drugiej strony. Na zdjęciach widzicie nonszalancko postawiony jeden fotel – niby mimochodem zostawiony po wieczornym czytaniu, jednak prawda wygląda nieco inaczej. Fotele są przytwierdzone plecami do ramy łóżka za pomocą…trytytek. Dzięki temu nie rozjeżdżają się, ale też nie niszczymy żadnego mebla. Kiedy nasza córeczka przeprowadzi się w końcu do swojego pokoju i swojego łóżka, szybko będzie można przywrócić stan pierwotny. A tymczasem, kotki mają w sypialni swoje miejsce do spania i zwalniają trochę miejsca na łóżku. Żartuję, chciałabym! Stety-niestety, gnieździmy się teraz w piątkę 😉
Kolejną zmianą jest przestawienie stolików nocnych oraz toaletki. Było to niezbędne, aby wszystko się zmieściło, ale ostatecznie uważam, że wyszło to całkiem zgrabnie. Stoliki i łóżko mieszczą się na szerokość pokoju co do milimetra, tak samo toaletka z drugiej strony.
Stoliki tworzą postawione obok siebie coś na kształt niskiej komody i muszę przyznać, że podoba mi się ten efekt. Mam też dużo miejsca na odstawienie książek, po które nie mam kiedy sięgnąć więc tylko piętrzą się w coraz wyższe stosy czekające na lżejsze czasy 😉 Ale mam też miejsce na wyeksponowanie mojego nowego nabytku z duszą, którym chwaliłam się w poprzednim poście. Jest to mini wersja słynnego peacock chair, który służy tu za podstawkę pod zwisający bluszcz. Dobrze komponuje się z plecionymi makramami oraz wiklinowym kloszem lampy, dodając sypialni lekkości, przytulności, co w biało-niebieskiej sypialni jest konieczne, i trochę klimatu boho.
Zmiana ustawienia toaletki spowodowała niestety to, że straciła ona kontakt z lusterkiem wiszącym dotąd nad nią. Jednak nie przeszkadza mi to zbytnio, ponieważ ostatnimi czasy i tak niewiele z niej korzystałam, ponieważ mój makijaż i generalnie „szykowanie się do wyjścia” ograniczają się ostatnio do nałożenia gdzieś w locie niezbędnika młodej mamy czyli korektora pod oczy (kiedy ja się w końcu wyśpię???). Tak więc obecnie toaletka pełni raczej funkcję konsoli ozdobnej. Jednak pocieszam się, że to tylko etap i jak każdy, kiedyś się skończy i wrócę do moich rytuałów.
Ostatnią zmianą, ale z której naprawdę się cieszę, to zmiana kompozycji na ścianie naprzeciwko ściany z tapetą. Wcześniej znajdowała się tam kompozycja składając się z trzech elementów – dużej makramy oraz dwóch grafik Matisse’a. Teraz dołączyła do nich kolejna grafika – piękny prezent od mojej mamy, który dostaliśmy na nasz ślub. Jest to minimalistyczna grafika przedstawiająca naszą rodzinkę, narysowana na podstawie naszego zdjęcia. Jestem nią zachwycona! Jej uroczą prostotą, estetyką oraz tym, że uchwyca to, co było najważniejsze na oryginalnym zdjęciu – nasze połączone ręce, twarze skierowane ku dziecku oraz…małą fałdkę na małej stópce. No piękna jest i będzie wspaniałą pamiątką. Uwielbiam takie prezenty od serca i bardzo je doceniam. Grafika jest autorstwa Dominiki Kowalczyk, jednak nie znalazłam nigdzie strony, którą mogłabym tu podlinkować.
Aby dopełnić kompozycję z nowym elementem, przesunęliśmy lustro na drugą stronę szklanej, okrągłej półki. Tak więc lustro wciąż spełnia jakąś rolę, choć inną gdyż do tej pory, bo raczej estetyczną, kompozycyjną. Lubię, jak odbijają się w nim różne elementy wnętrza – raz są to rośliny na parapecie, innym razem bukiet na komodzie po drugiej stronie pokoju. Szklana półeczka z wyhodowanym na nowo Starcem Rowleya, którego prawie zabiliśmy (to bardzo wymagająca roślina, ostrzegam!) dopełnia ścienną galerię, sprawiając, że jest mniej oczywista i dodając trzeciego wymiaru. Sumarycznie, jestem bardzo zadowolona z wyglądu tej ściany, choć zrobiło się na niej już trochę tłoczno – obok wisi jeszcze lampka, która do tej pory była przy toaletce a teraz służy za lampkę nocną z z drugiej strony znajduje się jeszcze duże lustro. Jednak przez to, że reszta pomieszczenia jest raczej prosta, zarówno jeśli chodzi o ilość jak i kolory czy różnorodność wyposażenia, nie sprawia to (jeszcze!) wrażenie chaosu, raczej nadaje pomieszczeniu charakteru. Tak przynajmniej ja to widzę.
Drobnymi zmianami, które jeszcze możecie zauważyć, jest zmiana ustawienia niektórych roślin i dodatków w domu. U mnie nie ma w tym stałości – rośliny, lampki, dodatki krążą po mieszkaniu w zależności od potrzeb i aktualnych preferencji. Aktualnie, mamy tendencję do ustawiania wszystkiego wyżej przez wszystko sięgające małe rączki i minimalizowania raczej liczby tak zwanych kurzołapów. Część oddaję, część sprzedaję, część chowam na kiedyś.
Jeszcze ostatnia rzecz, z sypialni zniknęły też na razie małe dywaniki. Na ten moment raczej przeszkadzają niż pomagają, dlatego na razie je schowaliśmy.
Nastawiamy się jeszcze na wymianę szafy i komody na jedną, dużą szafę. Pisałam już o tym wielokrotnie. W końcu przybyło nam o jednego domownika więcej, natomiast liczba szaf nie zwiększyła się także chyba już pora na kolejną zmianę. Zastanawiam się tylko jeszcze, czy zdecydować się na wymarzoną szafę robioną na wymiar przez stolarza według mojego projektu czy jednak wybrać wersję budżetową czyli system Pax z Ikei, który jednak nie będzie idealnie na wymiary ściany. Najbardziej denerwuje mnie to, że nad szafą zostałoby wtedy głupie 19cm wolnej przestrzeni, która byłaby kompletnie niewykorzystana i którą pewnie trzeba byłoby zasłonić jakąś zrobioną na wymiar blendą. Co Wy o tym sądzicie? Na którą wersję sami byście się zdecydowali?
Tak jak pisałam na wstępie, jedno pomieszczenie w miarę skończone, już szykują się zmiany w kolejnym. Tym razem będzie to wymiana kołyski w pokoju dziecięcym na łóżko. Szukam właśnie inspiracji 😉
Co sądzicie o zmianach w sypialni? Który układ bardziej Wam się podoba? Ja tęsknię za starym i łatwym dostępem do łóżka, jednak cieszę się też z odświeżonej galerii ściennej. To wszystko na dziś, a jeśli nie macie dość, zapraszam do wpisów poniżej:
19 wypowiedzi na temat “Małe zmiany w mojej sypialni”
Sama początkowo pomalowałam swoje wnętrze na biele i szarości, jednak w ostatnim czasie szarość również mi się znudziła. Wbrew pozorom nie jest to taki prosty kolor i trzeba się napracować, aby szare wnętrze stało się przytulne. Beż jest zdecydowanie przyjemniejszą barwą.
Zgadzam się w 100%!
Cudownie urządzona, przestronna i jasna sypialnia. Widać, że aranżował ją ktoś, kto ma wyczucie estetyki.
Dziękuję! 🙂
Cała aranżacja jest super, ale ten kwiatuszek wiszący chyba najbardziej mnie urzekł 🙂
Ooo, dzieki 🙂 tak, musze przyznać, że ładnie się rozrósł i chyba dobrze się tu czuje 🙂
Sama ostatnio zastanawiałam się nad wystrojem. Chciałabym aby było jak najbardziej spójnie. Najlepiej jasne kolory albo beż różne odcienie lub szarość też różne odcienie, podłogi wszędzie takie same to daje uczucie przestrzeni, takie same ws,będzie drzwi, a dodatki można zmieniać, trze A że zdecydowac czy nowocześnie czy klasycznie Klimat chcę na pewno budować dodatkami: https://tutumi.pl/dom/salon/narzuty-koce-do-salonu.html Jak takimi tekstyliami.
Takie dylematy niestety często mamy w urządzaniu sypialni, my też braliśmy pod uwagę ustawienie łóżka względem grzejnika, no i jednak zdecydowaliśmy się ustawić łóżko na środku pokoju.
Tak bym wolała, no ale cóż…może za jakiś czas wrócimy do poprzedniego ustawienia.
Pięknie to wszystko wygląda! 🙂 Podobał mi się stary układ, ale rozumiem czym te zmiany są spowodowane. Wydaje mi się, że w tej chwili toaletka blokuje dostęp do szafy, ale pewnie za jakiś czas to zmienicie.
Co do szafy, to gdy budżet pozwala, wybrałabym szafę od stolarza na wymiar 😉
Szafa ma na szczęście przesuwne drzwi więc nie blokuje aż tak bardzo 😉 No niestety chyba jednak zdecydujemy się na tańszą opcję…
Piękna sypialnia. Przyulna i nieco z nutą retro. Nowe dodatki bardzo do niej pasują. Podoba mi się, ze nie ma tutaj popularnej w ostatnim czasie szarości ale znacznie przyjemniejsze błekity oraz wiklina.
Dzięki! Mnie szarość zdecydowanie się znudziła i nie chcę jej już u siebie! Przeprosiłam się za to beżami 😉