Moje zdobycze z duszą – cz. 12

Moje zdobycze z duszą – cz. 12

Dzień dobry! Dzisiaj zapraszam Was na szybki – i spontaniczny – przegląd moich najnowszych zdobyczy z duszą, czyli z drugiej ręki. Są to rzeczy, które kupiłam będąc w ostatnią niedzielę na Kocim Kiermaszu Charytatywnym. Kto mnie śledzi na Instagramie, ten już pewnie widział moje zakupy w rolce lub na Instastories. Teraz na blogu trochę dokładniej je omówię.

Koci Kiermasz Charytatywny odbywa się co roku w okolicy Dnia Kota w budynku głównym Dworku Białoprądnickiego w niedzielę. W tym roku miał miejsce 20 lutego.

Pierwszy raz na kiermasz trafiłam przypadkiem, w zeszłym roku, i bardzo spodobało mi się to wydarzenie, bo raz, że można było kupić coś fajnego do domu z drugiej ręki za grosze, dwa, że była fajna atmosfera, trzy, że cały dochód idzie na fundację „Upolować”. Cztery, że mam sentyment do kotków, bo sama je mam i to właśnie znajdy. Pięć, bo lubię takie inicjatywy, chciałabym też brać większy udział w aktywnościach mojej lokalnej społeczności. Wtedy też zresztą zaczęłam się bardziej interesować tym, co organizuje Centrum Kultury Dworek Białoprądnicki. W związku z tym byliśmy już np. latem na koncercie Majki Jeżowskiej. Co za sentymentalny powrót do lat dzieciństwa! Najśmieszniejsze było to, że większość widowni to ludzie w naszym wieku ze swoimi maluchami. Ale to chyba rodzice bawili się lepiej, znając większość utworów. Swoją drogą – niektóre były wykonane w unowocześnionej, rockowej aranżacji – największe wrażenie zrobiła na mnie nowa wersja Laleczki z saskiej porcelany – wow! Zapisaliśmy się też na różne zajęcia, jest ich naprawdę duży wybór. Ale do rzeczy.

Jako, że w parku przy dworku bywam dość często, zawsze sprawdzam, co tam ciekawego się dzieje. Tym razem na kiermasz więc wybrałam się celowo. I nie zawiodłam się, bo również było bardzo fajnie! A co udało mi się nomen-omen upolować?

Wełniany płaszcz vintage

Takiego płaszcza szukałam przez cały ten sezon jesienno-zimowy. Już prawie kupiłam płaszcz z Zary, ale dobrze, że tylko prawie, bo nie dość, że ten jest zakupem bardziej eko, bo z drugiej ręki, to jeszcze o wiele lepszej jakości, o bardziej odpowiadającym mi kroju no i za ułamek ceny nowego płaszcza. Jest idealny! Miałam szczęście, bo tylko rzuciłam okiem na dział ubraniowy, bo już naprawdę prawie niczego nie potrzebuję. Ten płaszcz jest w moim rozmiarze, jak na mnie skrojony wręcz. Jest o długości midi, taliowany z paskiem oraz w neutralnych kolorach – melanżowym kremowo-brązowym. W dodatku w składzie wełna i kaszmir. No i idealny stan, bez jednego zmechacenia. Widać też po metce, że jest to jakiś „vintage”, jakość tez o tym świadczy. A cena? 20zł. Polecam takie zakupy!

Ogólnie cena za ubrania to było zazwyczaj 10zł, za większe typu płaszcz 20zł. Buty i torebki po 10zł.

Drewniany helikopter

Mieszkamy niedaleko dwóch szpitali, więc stosunkowo często na niebie widać helikoptery. Moja córeczka uwielbia je wypatrywać. Ten drewniany helikopter również sobie wypatrzyła więc już nie dało się wyjść bez niego. Ale nie protestowałam, ponieważ jest to ulubiony typ zabawki rodziców, czyli drewniana, „aesthetic” (czyli taka, która spokojnie może być ozdobą wnętrza) oraz handmade. Widać, że jest ręcznie wykonana, ale dość dokładnie, jest gładka, w idealnym stanie. Jest to surowe drewno, być może kiedyś ją jakoś wykończymy, ale może nie. Rok temu też kupiliśmy tu drewnianą zabawkę, autobus, ale ten był w gorszym stanie i wymagał naprawy. Tu możecie go zobaczyć (oraz inne nasze zakupy z zeszłorocznej edycji). Helikopter kosztował 10zł (jak większość zabawek tam).

Duży, szklany wazon na nóżce

Wydaje mi się, że ten wazon już gdzieś widziałam. Nie mogę sobie jednak przypomnieć gdzie, więc nie wiem, czy jest to coś nowego, co widziałam w sklepie czy coś starszego. Strzelałabym, że jednak coś nowego. Nieistotne. Bardzo spodobała nam się forma tego wazonu, czyli to, że sam w sobie jest dość płytki ale za to jest na wysokiej nóżce. Naprawdę ciekawie to wygląda. Jest to duża, konkretna, ciężka rzecz. W ogóle, było tam sporo ciekawych wazonów, jak i ogólnie szkła i ceramiki. Podobało mi się więcej rzeczy, ale ich nie potrzebowałam więc zostawiłam dla innych 😉 Ceny bardzo przystępne. Ten duży wazon kosztował 25zł, jest w idealnym stanie.

Powieść „Malowany pocałunek”

Książek było tu bardzo dużo. Większość w idealnym stanie, a cena za każdą 10zł. Widziałam trochę nowości, które już czytałam. Można by było się tu też obkupić. Jednak dla mnie problematyczne było to, że ja miałam ograniczony czas, a książki były zupełnie nie posegregowane, nawet kategoriami, więc żeby coś znaleźć trzeba przepatrzeć jedna za drugą. Myślę, że to generalnie ludzi zniechęcało, dlatego te książki nie schodziły. Było ich naprawdę sporo więc trzeba by spędzić min. z godzinę, żeby je przejrzeć. Ta rzuciła mi się po prostu w oczy i zaryzykowałam, bo spodobał mi się temat. Powieść jest o związku Emilie Louise Flöge z Gustawem Klimtem. Może być super, a może być słaba – zobaczę i dam znać.

Zestaw filiżanek z Chodzieży

Od razu rzuciły mi się oczy. To jest rzeczywiście ten zakup, którego nie planowałam i którego nie potrzebuję – przyznaję się do słabości. Jednak tak spodobała mi się ich forma oraz idealna dla mnie wielkość na popołudniową kawę, że się ugięłam. Zestaw filiżanek jest z Chodzieży. Filiżanki maja prosty kształt i delikatne pionowe żłobienia, tak modne w ostatnich latach. Mają delikatne złocenia. Ogólnie, designem przypominają mi coś z pogranicza art déco i modernizmu, czyli mój ulubiony styl. Są piękne! Są też leciutkie i dość cienkie, na pewno wymagają mycia ręcznego. Ale mogę się dla nich poświęcić 😉

Naszyjnik – choker z koralików

Ostatnia rzecz to taki prosty naszyjnik z koralików na sznurku. Wiem, że mogłabym go kupić wszędzie, ale skoro mogę z drugiej ręki to tym lepiej. Szukałam czegoś podobnego już zeszłego lata – czegoś na szyję, co będzie miało wakacyjny vibe, najlepiej właśnie z koralików, żeby móc założyć raz i nie bać się, że się zniszczy od perfum, kąpieli morskich itp. Coś, czego nie będzie mi ewentualnie żal zgubić na wakacjach. To jest właśnie coś takiego i już nie mogę się doczekać jakiegoś wyjazdu wakacyjnego, żeby móc założyć. Naszyjnik kosztował 5zł, jak i każda tam biżuteria.

I to wszystkie moje zakupy. Jak Wam się podobają? Czy tez lubicie chodzić na takie wydarzenia?

Polecam zajrzeć do poprzednich moich wpisów z zakupami z drugiej ręki, jest ich już dość sporo 😉

Polecam też śledzić mnie na Instagramie, tam jestem prawie codziennie. Dodaję też ostatnio często rolki, których cały czas się uczę robić. Pa!

Moje poprzednie wpisy o zdobyczach z duszą:

Oraz lista innych wpisów ze zdjęciami mojego mieszkania:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.