Moje zdobycze z duszą – cz. 6
Dzień dobry! Choć w ostatnim wpisie z tej serii zarzekałam się, że kolejnego prędko nie będzie, niestety lub stety, znów uległam pokusie. Tak oto znalazł się materiał na szósty już z serii postów o moich zdobyczach z duszą. Ale rozgrzeszam się sama, bo po pierwsze – zakupy są bardzo skromne, po drugie – są to same perełki. Sami zobaczcie!
Zakupy pochodzą z dwóch sklepów ze starociami z okolic mojej rodzinnej miejscowości. W jednym były bardziej wyselekcjonowane rzeczy, a przy tym nieco droższe, w drugim totalny misz-masz (co osobiście wolę) i trzeba się trochę nagrzebać, żeby znaleźć coś fajnego spośród gór pseudoantyków, starych sprzętów, zepsutych zabawek, pojedynczych szklanek, kubków, talerzy, mnóstwa różnokolorowych doniczek, plecionych koszy i plastikowych mebli ogrodowych. Ale ja to lubię i zawsze mam satysfakcję, jak uda mi się wyhaczyć pośród tego wszystkiego jakiś skarb, za grosze w dodatku (choć mam wrażenie, że na fali mody na starocie i tu ceny mocno poszły do góry). Tym razem jednak nie było to takie łatwe z bobasem na ręku, który w dodatku wszystko chce złapać (i zrzucić) lub/i posmakować. Mieliśmy trzy podejścia, bo raz – wejście z wózkiem było totalnie bez sensu, więc trzeba było się przesiąść na nosidło, dwa – z nosidła z powrotem do samochodu, bo jednak dzieć okazał się głodny, trzy – i jeszcze raz z nosidła do samochodu, bo dzieć okazał się mieć pełną pieluszkę… No ale po tym wszystkim – uffff – udało się i nawet mimo wszystko zdołałyśmy znaleźć kilka fajnych łupów. A ta krótka dygresja nie na temat to tak a propos, czy dziecko coś w życiu zmienia i czy z dzieckiem się coś da 😉
Dobrze, teraz do meritum. W tym sklepie z misz-maszem zawsze zaopatrujemy się w osłonki na doniczki, bo są po prostu dużo tańsze niż nowe, a i wybór mam wrażenie dużo większy – do wyboru, do koloru, jak to mówią. Jeśli chcecie zobaczyć moje poprzednie doniczkowe łupy, zapraszam do tych wpisów. Jak już wielokrotnie pisałam, z mężem bardzo lubimy rośliny, i mamy ich całe mnóstwo dlatego nowe osłonki na kolejne szczepki zawsze są mile widziane, zwłaszcza, że często się nimi z kimś dzielimy. Tym razem wybraliśmy małe osłonki i podstawki z terakoty. Ostatnio takie mi się najbardziej podobają. Choć kiedyś wybierałam na przykład tylko białe. Albo tylko o wyjątkowych kształtach 😉 No dobra, mam dużą kolekcję osłonek – może to też temat na osobny wpis? W każdym razie te nowe-srtare będą idealne na nasze nowe uratowane szczepki Starca Rowleya, którego najpierw prawie zabiliśmy, ale później uratowaliśmy, przy okazji rozszczepiając. Teraz mamy ich kilka i tak się rozrosły, że już brakuje im miejsca i dotąd zwisające pędy z kuleczkami, teraz zaczynają kłaść się na parapecie. Aha, okazuje się, że Starzec Rowleya lubi być lekko podsuszany oraz być na południowym oknie, nawet w upały… Nic dziwnego, że w północnym pokoju prawie umarł. Terakotowe doniczki i podstawki kosztowały po 1-2zł za sztukę. Tu na zdjęciu widzicie jeszcze te niezagospodarowane, bo większość od razu dostała nowych mieszkańców.
Terakotowe doniczki i podstawki
Kolejnym łupem jest ten pleciony wachlarz. Bardzo mi się podoba, dodaje wnętrzu takiego boho klimatu. Na razie wisi na wieszaku w grzybki w pokoju dziecięcym, ale widzę go też w przedpokoju czy w sypialni. Jest to dość uniwersalna ozdoba i będzie pasowała do wielu innych plecionych rzeczy w moim mieszkaniu. Kosztował 5zł. Tak swoją drogą, wieszak w grzybki też pochodzi z drugiej ręki – tu go opisywałam. A te piękne plecione liście w moich ulubionych kolorach ziemi z leśnymi zwierzątkami to prezent od mojej zdolnej koleżanki, która robi takie piękne ozdoby własnoręcznie. Tu możecie zobaczyć inne jej prace.
Pleciony wachlarz w stylu boho
Nie wiem, czy wiecie, ale obecnie bardzo modne są kolorowe świece o ciekawych kształtach. Bardzo mi się one podobają i udało mi się znaleźć może nie najbardziej oryginalne ale i tak fajne kremowe, kręcone wysokie świecie, nowe oczywiście, które nieco urozmaicają moje świeczniki. Do tej pory miałam tylko zwykłe świecie białe. One też kosztowały kilka złotych. Mam też podobne, pudroworóżowe, ale z Primarka – myślę, że tym trendem fajnie można zmieniać sobie wystrój wnętrza.
Kremowe kręcone świecie
Nie mogłam również odmówić sobie tego oto kubeczka. Jest on w moim ostatnio ulubionym rudym kolorze i bardzo w stylu retro. Nie jest to najbardziej praktyczna rzecz na świecie, bo nie ma uchwytu i raczej nadaje się do zimnych napoi niż ciepłych, ale i tak bardzo mi się podoba i na pewno będę go używać. Jest w idealnym stanie i – to, co bardzo lubię – jest bardzo lekki. Kosztował 3zł.
Rudy kubeczek w stylu retro
Ostatnia rzeczą z tego sklepu jest bohater ostatniego wpisu czyli ten mini stoliczek. Kosztował 35zł. Jest to stolik w stylu rockabilly i pochodzi moim zdaniem z lat 60. Jest w oryginalnym stanie, niezniszczony. Ma drewniane, odkręcane nóżki oraz laminowany blat ze wzorem ciemnozielonego marmuru oraz gumową listwą w kolorze złotym. Jak pisałam w ostatnim wpisie – marmur i złoto dla niezamożnych. Jednak ja bardzo lubię ten retro vibe i choć wiem, że wiele osób przerabia te nieco kiczowate blaty, ja zostawiam go takim, jaki jest. Zwłaszcza, że nie jest zniszczony. W tym momencie służy mi za kwietnik, ale wiem, że to mebelek, który ma wiele zastosowań. Myślę, że w niedługim czasie chętnie przejmie go moja córeczka bo jest o idealnej wysokości dla małego dziecka, żeby usiąść przy nim na podłodze 😊 Takiego stolika szukałam od dawna, ale są one dość drogie, jak na to czym są dlatego baaardzo ucieszyłam się, że go tu znalazłam. Choć mój ideał ma trzy nogi, to ten też bardzo mi się podoba.
Stolik patyczak w stylu rockabilly
W sklepie z bardziej wyselekcjonowanymi rzeczami poczyniłam mniejsze zakupy. Znalazłam tu te dwa cudowne, szklane świeczniki, choć świeczników zdecydowanie mi nie brakuje, ale które wprost idealnie nadają się do kolorowych świec! I tak pięknie lśnią w słońcu. Są dość ciężkie, konkretne, na szczęście nieobite. Bardzo je lubię. I myślę, że przez to połączenie klasycznej formy ale w nieoczywistym materiale, takie świeczniki sprawdzą się w każdym stylu wnętrza. Te kosztowały 30zł za komplet.
Szklane świeczniki
Ostatnia rzeczą, którą chcę Wam dzisiaj pokazać, jest ten piękny kilim, makrama, makatka (?) – sama nie wiem, jak to nazwać. W każdym razie pleciona ozdoba z wełny o folkowym wzorze. Może być ozdobą ściany lub blatu – jako na przykład mały bieżnik. Nie jest to rzecz, której bardzo potrzebowałam, ale za to która bardzo mi się spodobała – przez ten folkowy styl oraz dobór kolorów. U mnie na razie spełnia w sumie dość istotną rolę na biurku – jako podkładka pod lampę, świecznik, kubek, aparat in inne rzeczy, które mogłyby porysować blat. I w sumie dobrze spełnia swoją rolę. Niewykluczone jednak, że kiedyś stanie się ozdobą ściany – musiałabym tylko dołączyć do niej jakiś sznureczek i może usztywnić frędzle z jednej strony, aby smętnie nie zwisały. Kiedyś już znalazłam podobną makatkę, tylko w niebieskiej palecie barw, i bardzo ją lubię. Myślę też, że ta mogłaby być ciekawą częścią jakieś galerii ściennej w ciepłych tonach. Co sądzicie?
Folkowa makatka
I to wszystko, jeśli chodzi o moje zakupy. Jak Wam się podobają? Ja jestem z nich bardzo zadowolona, pasują do reszty mojego wnętrza, mimo, że były to zakupy raczej spontaniczne, niż planowane 😉 Ale i taki grzeszek czasem się zdarza, no nie będę udawać, że nie. A jakie były Wasze ostatnie zakupy do domu? Czy tez lubicie wyszukiwać ciekawe rzeczy z drugiej ręki?
7 wypowiedzi na temat “Moje zdobycze z duszą – cz. 6”
Podobaja mi sie szczególnie oryginalne terakotowe doniczki z podstawkami, sama od jakiegoś czasu kompletuję podobne – uwielbiam rośliny, moja kolekcja roślin w ładnych doniczkach z miesiąca na miesiąc staje sie coraz wieksza.
Z czasem skompletowałam również ogrom dodatków do jadalni, lubię filiżanki oraz talerze z małych polskich manufaktur. Można dobierać je z różnych serii:
https://andyceramika.pl/filizanki-spodki
Polecam szczególnie przejrzeć sobie filiżanki z Bolesławca.
Ciekawe dodatki, sama w tym roku poluję na kilka nowych dekoracji do mieszkania – świątecznych. Niestety ale musiałam zrezygnować z choinki, bo jestem mama małej córeczki, która ma rok. Pomyślałam sobie, ze nie będę się denerwowała. Za to postawiłam wiele innych dekoracji światecznych w domu, które poprawiają nam nastrój.
Znam ten problem 😉
Fenomenalnie wyglądające dodatki! Mam nadzieję, że zrobisz kiedyś artykuł, który poruszałby temat akcesoriów na meble. Pozdrawiam
Akcesoriów na meble – czyli dodatków, dekoracji?