Trendy we wnętrzach 2022/2023 cz. 2
W zeszłym tygodniu omawialiśmy na blogu trendy wnętrzarskie na sezon 2022/2023. Dzisiaj zapraszam do drugiej części tego wpisu, w której przyjrzymy się trendom i ogólnie temu, co ostatnio dzieje się w świecie wnętrz trochę od innej strony.
Trendy nie-trendowe
Wpisu o trendach wnętrzarskich nie było tutaj prawie dwa lata. Mało jest również nowych rzeczy, na temat których czuję potrzebę napisania czegoś. Coraz trudniej jest mi się czymś zachwycić, co mogę sobie tak po prostu kupić. Dlaczego tak jest? Czyżbym była już nie na bieżąco? Wypadła z kursu? A może chodzi właśnie o to, że wszystkiego jest teraz tak strasznie dużo i zmienia się to tak często – co powinniśmy mieć, co jest aktualnie must have, bez czego po prostu nie można się obejść (czyżby?), że aż po prostu mdli. Przynajmniej mnie. Ostatnimi czasy (ostatnie trzy lata) – przy tak ogromnych zawirowaniach na świecie i w Polsce myślenie o trendach wydaje mi się po prostu niewłaściwe. Przecież to nic innego jak napędzanie konsumpcji, konsumpcji, która niszczy nasz świat. A chyba dość mamy innych problemów, żeby jeszcze sobie dokładać.
Dlatego też dzisiaj o „trendach” trochę inaczej. Czyli jak ja to widzę obecnie.
Trendy jest bycie nie-trendy
Oczywiście nie tylko ja dostrzegam, że podążanie na trendami – zwłaszcza, jeśli chodzi o modę i urządzanie wnętrz – jest już passe. To już właściwie pewnego rodzaju nowy trend – czyli bycie poza trendami. Czasami nawet mam wrażenie, że jest to pewnego rodzaju bańka, która wręcz wyśmiewa i wykpiwa wszelkie przejawy konsumpcjonizmu, ale też chęci bycia w trendach. A przecież, nawet przy największych staraniach, tak do końca nie da się tego uniknąć. Kto siedzi trochę głębiej w temacie, ten na pewno wie, o co chodzi (widać to często na Instagramie). Ale dziś nie o tym.
W pewnej bańce trendy jest ignorowanie trendów, wręcz sprzeciwianie się im, na rzecz ponadczasowości. Czy faktycznie jesteśmy w stanie stwierdzić, co będzie ponadczasowe – nie wiem, pewnie do końca nie, ale z pewnością najnowsze trendy, zmieniające się nie raz na rok a już kilka czy kilkanaście razy do roku ponadczasowe nie będą 😉
Jaki jest więc przepis na wnętrze ponadczasowe? Pewnikami będą naturalne materiały, proste lub klasyczne kształty, „zwykłe” rzeczy lub przeciwnie – przedmioty, materiały, wzory tzw. klasyki designu, a najlepiej pewnie mieszanka jednych i drugich. Oczywiście ze szczyptą dodatku własnego, indywidualizmu.
Kryzysowe rozwiązania
Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z nadciągającego kryzysu. Przyczyny są w tej chwili nieistotne, ale jego skutki będą dla nas bardzo wymierne. Wzrost cen mieszkań (który właściwie obserwujemy w Polsce już od dawna), gwałtowny wzrost rat kredytów, wzrost cen materiałów, energii, niedobór niektórych materiałów – to tylko niektóre z nich. Mają one jednak ogromny wpływ na to, jak aktualnie będą kształtować się nasze wnętrz. Choć sklepy wciąż atakują nas coraz to nowymi kolekcjami, jakby nic się nie działo, i oczywiście czasem, nawet nieświadomie, ulegamy tym machinacjom pod tytułem „skoro musze odłożyć w planie kupno mieszkania to chociaż kupię sobie nowy, modny wazon do pokoju, który wynajmuję”, co oczywiście nie ma żadnego sensu oprócz chwilowej poprawy nastroju, wydaje się być rozsądnym, zaciśnięcie pasa w najbliższym czasie. A więc takie rzeczy, jak dekorowanie czy urządzanie domu, co oprócz pojedynczych przypadków nagłych potrzeb remontów czy wykończenia mieszkania, można zazwyczaj przełożyć w czasie i nie jest to niezbędne do życia.
Nadciągający kryzys często będzie oznaczał rezygnację z kupna większego mieszkania czy mieszkania w ogóle na rzecz na przykład dalszego mieszkania z rodzicami lub wynajmowania, odłożenie w czasie budowy domu czy remontu wnętrz. A to oznacza szukanie rozwiązań ułatwiających życia w przestrzeniach, w których żyjemy obecnie. I to rozwiązań budżetowych. A gdy jednak bez remontu się nie obejdzie, być może będziemy musieli szukać tańszych alternatyw dla wcześniej planowanych inwestycji. Na przykład zamiast kupowania kuchni u stolarza za kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy złotych może warto rozejrzeć się za kuchnią gotową, która można dostosować pod siebie kilkoma drobnymi przeróbkami lub nawet kuchnią używaną chociażby z Olx-a, którą stolarz nam ładnie dopasuje. Tutaj ogranicza nas jedynie kreatywność i może czasem własne uprzedzenia. Ale takie wnętrza mogą wyjść naprawdę fajnie! Zajrzyjcie chociażby na konto @in_magic_home na Instagramie, gdzie Ania pokazuje, jak urządza swój dom głównie rzeczami z drugiej ręki (np. używana kuchnia) lub zrobionymi własnoręcznie. Faktycznie jest magicznie! W poszukiwaniu tańszych rozwiązań warto rozejrzeć się np. za meblami, które można customizować (np. szafy Pax z Ikei, seria Kallax, seria Besta i inne podstawowe meble) lub przerobić z tego, co się już ma (lub znajdzie na śmietniku chociażby 😉). Zobaczcie, jakie świetnie rzeczy w ostatnim czasie ja widziałam na śmietnikach (i nie wzięłam, bo mi niepotrzebne!).
Naprawianie zamiast kupowania
Naprawianie zamiast kupowania to kolejny „trend”, do którego chcę Was namówić. Ja wiem, że czasem kupić jest coś taniej niż naprawić. Ale czy na pewno? Bo koszt, jaki poniesiemy my lub nasze dzieci w przyszłości ze względu na zanieczyszczanie i zaśmiecanie środowiska będzie ogromny. Jestem zresztą zdania, że odpowiadamy za nasze śmieci – ile ich wytwarzamy i co się z nimi stanie. Wyrzucenie podniszczonej szafki nie znaczy, że ona zniknie przecież. Może jednak warto dać jej drugą, a może nawet trzecią i czwarta szansę – przemalować, dokręcić luźne wkręty, wymienić uszkodzony element albo chociaż wykorzystać poszczególne „dobre” części. Tak, jak robili to nasze babcie i dziadkowie w czasach PRL. Może choć tak wykorzystamy ten kryzysowy czas – może nie ucząc się „szanować rzeczy”, jak mawiały nasze babcie ale szanować naszą planetę i przez to też siebie. Naprawiać można też rzeczy kupione (np. używane lub z ekspozycji), wyrzucone albo z wymiany, jak coś 😉
W perspektywie kryzysu klimatycznego, jakie znaczenie ma to, czy w tym roku mieliśmy najmodniejsze wnętrze? Czy to w ogóle ma jakieś znaczenie? Czy nie powinniśmy zużywać rzeczy do końca? Ja wiem, że to jest trudne, dla mnie też, bo pokusy są wszędzie – naprawdę łatwo jest po prostu cos kupić, wymienić, ale jaka w tym wartość? Chyba tylko jednorazowa, ulotna przyjemność płynąca z samego procesu kupowania. A jak już musimy coś wymienić lub bardzo chcemy to warto zadbać, aby ta rzecz, którą wymieniamy, jednak na śmietnik nie trafiła. Może można ją komuś oddać albo najlepiej sprzedać? Ja zresztą, w ostatnim czasie (chyba zamiast kupowania 😉) wkręciłam się w sprzedawanie „swojego dobytku” – i chodzi tu nie tylko o ubrania, ale też niepotrzebne już rzeczy dla dziecka, rzeczy do domu, rzeczy pozostałe po najróżniejszych remontach. Jak gdzieś przeczytałam – „nie zastanawiaj się, czy ktoś to kupi tylko czy Tobie jest to potrzebne” i to jest kluczowa kwestia, jeśli chodzi o sprzedaż rzeczy. A na zachętę tylko powiem, że w ten sposób do domowego budżetu wpadło w ciągu ostatniego pół roku myślę, że z kilkanaście tysięcy złotych. Tak, serio. A ile przestrzeni w domu więcej! Naprawdę stwierdzam, że przestrzeń w domu jest dla mnie o wiele ważniejsza niż trzymanie tych wszystkich sentymentalnych rzeczy czy rzeczy, które kiedyś mogą się przydać. Dzisiaj naprawdę metry kwadratowe są o wiele cenniejsze niż te wszystkie przedmioty i ciuchy, które można kupić w trzy sekundy.
Jeszcze a propos naprawiania, chciałabym Wam polecić stronę north.pl (nie jest to reklama), na której dokupicie właśnie najróżniejsze części zamienne do sprzętu AGD.
Eh, rozpisałam się i to w dość pouczający, moralizujący sposób, a tego nie chciałam. Jednak takie właśnie mam przemyślenia na temat „trendów” i nawet samo to słowo jakoś źle mi obecnie brzmi.
Rozwiązania do małych przestrzeni
Tak, jak już wspomniałam, często musimy się teraz pogodzić z pozostaniem na mniejszej niż byśmy chcieli przestrzeni. I to na kilka następnych lat. A potrzeby rosną. Różne hobby, dzieci, zwierzęta, praca zdalna – to wszystko wymaga mnóstwo miejsca, stąd moim zdaniem nowym trendem będzie szukanie rozwiązań do małych przestrzeni. Choć z problemem małych mieszkań w Polsce musimy się mierzyć od dawna (ponoć Polska ma jeden z najniższych współczynników metra kwadratowego przypadającego na mieszańca), teraz ta kwestia będzie wybrzmiewać jeszcze bardziej. Przestańmy się więc obrażać na systemy regało-szafek na całą ścianę (no dobra, po prostu meblościanki), rozkładane łóżka (półko-tapczany), zamykane kąciki do pracy, pawlacze, składane stoły, ławo-stoły o regulowanej wysokości.
Nie łudźmy się też, że ilość posiadanych rzeczy nie jest też tutaj problemem. Do małych przestrzeni warto jednak zastosować część rozwiązań z zakresu minimalizmu i zrezygnować ze zbieractwa (np. książek, ubrań, roślin – o, to mój problem 😉).
Przestrzeń wielofunkcyjna
Ten punkt dość mocno wiąże się z poprzednim. W mniejszych mieszkaniach musimy zrewidować nasze wyobrażenia na temat domowej przestrzeni. Pokoje gościnne, dla gości, typowe salony tracą na ważności w przypadku rosnących potrzeb domowników. Zresztą, mam też wrażenie, że świat się trochę zmienia i nie spotykamy się „po domach” już tak często jak kiedyś, może to przez covid, może właśnie brak tego miejsca do przyjmowania gości, może przez niechęć do specjalnego sprzątania i gotowania pod gości (to trochę o mnie, mało rzeczy mnie tak stresuje jak to!).
Poza tym, więcej pracujmy z domu, a to wymaga dostosowania przestrzeni i to bardziej niż nam się wydaje, jeśli ta praca zdalna jest na dłuższy czas. Przez jakiś czas dzieci również uczyły się z domu, coraz popularniejsza robi się również edukacja domowa, ale i bez niej dzieci potrzebują przestrzeni do nauki i do zabawy, a niekoniecznie jest na to miejsce w dziecięcych pokojach lub niekoniecznie dzieci chcą być wyizolowane od reszty domowników.
Dlatego właśnie coraz popularniejsze staje się tworzenie wspólnej przestrzeni domowej w miejscu dawnego tzw. salonu. Czyli nie patrzymy na to miejsce jak na najbardziej reprezentacyjne miejsce w domu, gdzie ma być zawsze czysto, gdzie ma być miejsce dla gości. Nie – patrzymy na potrzeby – tu i teraz – domowników. W końcu to oni najczęściej korzystają z tej przestrzeni. A goście? No cóż, jeśli to nie królowa angielska a bliskie nam osoby, zrozumieją, poza tym w końcu też przyzwyczają się, jeśli ten trend się przyjmie w szerszej grupie. Poza tym według mnie obie strony mogą na tym zyskać – przecież o wiele swobodniej wszyscy będą się czuli, jeśli spotkania w domu obędą się bez specjalnych przygotowań, całej tej oprawy a bardziej spontanicznie, na luzie. A gdy brakuje miejsca, można się przenieść chociażby na podłogę na wygodne poduchy czy mieć w zapasie kilka rozkładanych krzeseł. A eleganckie przyjęcia zostawić na inny czas – gdy będzie większa przestrzeń lub po prostu skorzystać z restauracji. To może większy koszt, ale w ogólnym rozrachunku dla rodziny i tak się opłaci. A pokoje dzienne niech służą nam. Koniec ze stołem na 6 czy 8 osób, kiedy domowników jest troje, koniec z niewygodnymi kanapami rozkładanymi, koniec z marnowaniem miejsca na przechowywanie na jakieś specjalne zastawy wyciągane raz na parę lat. Wykorzystajmy to miejsce na podręczne książki, gdy planszowe, muzykę i wszystko to, czego teraz używa rodzina. A niewygodne meble zamieńmy na te nam służące, bardziej ergonomiczne – miejsca do siedzenia razem i osobno, w różnych pozycjach. Taki pokój dzienny może być podzielony na strefy – do zabawy, do pracy lub być zbudowany tak, aby szybko można było go przearanżować pod dane potrzeby. Do tego użyć można modułowych sof i foteli, rozkładanych stolików, podnóżków o różnych funkcjach, lekkich, przenośnych ścianek lub mebli na kółkach.
Przestrzeń do pracy w idealnych warunkach również powinna być specjalnie potraktowana – tak, aby można było pracować w różnych pozycjach (na siedząco, na półleżąco, na stojąco) – bo jak mawiają fizjoterapeuci – najlepsza pozycja do pracy to ta następna. Już dawno obalono mit o pracy „na sztywno” w jednym, super wygodnym, ergonomicznym fotelu. Dzieci o tym wiedzą, dlatego tak się wiercą na twardych krzesełkach, ucząc się 😉 Siedzenie w jednej pozycji nie jest po prostu zdrowe, a super wygodne ergonomiczne fotele sprzyjają jedynie rozleniwianiu się mięśni.
Zmiany związane z klimatem
Kiedy to piszę, na zewnątrz aktualnie jest 34 stopnie w cieniu i w najbliższych dniach temperatura ma jeszcze rosnąć. To, że zmienia się klimat, i to dość gwałtownie, widzą już chyba wszyscy, nawet największe niedowiarki. I nie – rozwiązaniem na to nie będzie instalacja klimatyzacji we wszystkich budynkach. Przeciwnie, przecież klimatyzacja działa jak lodówka a im więcej klimatyzacji w budynkach, tym cieplej będzie na zewnątrz w mieści a problem narasta. Oczywiście, najbardziej dotkliwie odczują to najubożsi, jak zawsze. Dlatego obecnie szuka się takich rozwiązań architektonicznych, które będą podążać za zmieniającym się klimatem. Czasami jest to wręcz powrót do korzeni, i to dosłownie, bo jak wiemy, pod ziemią temperatura nie zmienia się tak gwałtownie, nie bez powodu to w piwnicach trzymało się wino, przetwory czy magazynowało lód od zimy do lata! Nie znaczy to jednak, że teraz musimy się zakopywać w ziemi, raczej czerpać z jej temperatury i energii. A z prostszych rozwiązań, choć ostatnio mniej popularnych – na przykład co można zrobić, aby latem osłonić południową elewację domu, a zimą ją odsłonić, aby mogła na przykład pobierać energię ze słońca? Dodatkowo np. chroniąc wilgoć w glebie a podwórko przed wysuszeniem? A najlepiej tak, aby rozwiązanie to nie generowało dużych kosztów w utrzymaniu? Można posadzić drzewo. Tak, to takie proste. Ale zapomnieliśmy o tym, masowo je wycinając, bo zasłaniają widok, bo trzeba przycinać gałęzie, po trzeba liście jesienią sprzątać, bo to, bo tamto. A tak naprawdę im więcej drzew, tym lepiej. Sama to zauważam – cień przy budynku nie daje takiej ochłody jak cień wysokich drzew w parku. Jednak przecież wszystkie ściany, betonowe posadzki nagrzewają się, a w parkach mamy ta cudowną wilgoć utrzymywaną właśnie przez drzewa, zwłaszcza te duże i stare. Jestem bardzo wdzięczna losowi, że mam taki park w pobliżu, tam naprawdę jest odczuwalne co najmniej kilka stopni mniej niż na moim osiedlu.
Ale szuka się też innych rozwiązań, bardziej architektonicznych – np. np. rolety zaciemniające, zadaszenia nad południowymi oknami, rozwiązania sprzyjające prawidłowemu przewietrzaniu (pamiętajcie, jeśli możecie, nigdy nie kupujcie mieszkań z oknami wychodzącymi tylko na jedną stronę). Mieszkając w mieszkaniu trudno coś samemu zmienić, ale już budując nowy dom, blok czy remontując dom istniejący, warto się nad tym zastanowić – to nie tylko może znacząco zmniejszyć koszty utrzymania domu w przyszłości (a w najbliższej przyszłości jeśli chodzi o ogrzewanie może to być znaczący problem), ale też będzie służyć naszemu komfortowi, może też ograniczyć w przyszłości kolejne remonty i przeróbki (gdy np. okaże się, że to ogrzewanie na gaz jednak drogo wychodzi w stosunku do pompy ciepła + paneli fotowoltaicznych, albo taras niezadaszony od strony południowej jednak jest zbyt ciepły, a jego ogromne okna tak wspaniale wpuszczając światło do domu zimą, sprawiają, że latem w salonie robi się szklarnia, albo może ta kubatura domu nie była taka potrzebna, lub podlewanie idealnie gładkiego trawnika bez żadnego krzaczka i drzewka też nie jest jednak zbyt fajne). Naprawdę dużo problemów można rozwiązać już zawczasu. Szkoda tylko, że deweloperzy mają to w pompie, budując kolejne beznadziejne do mieszkania osiedla, a my nic nie możemy z tym zrobić…
Sposoby na oszczędzanie
Kolejnym ważnym trendem będzie na pewno szukanie rozwiązań do gospodarstw domowych w związku ze wzrostem cen wody, gazu, prądu itp. Drobne rzeczy możemy usprawnić już teraz, np. instalując baterie do wody z napowietrzaniem, montując system wykorzystujący wodę z umywalki do spłukiwania w toalecie, rezygnując z suszenia w suszarce bębnowej (eh, lubiłam tę funkcję!), planując używanie energochłonnych sprzętów w tańszej fazie prądu czy wygospodarowując w domu miejsce na domową spiżarnię na suche zapasy kupowane, gdy są na nie niższe ceny i przeproszenie się z robieniem przetworów – z owoców i warzyw zebranych w sezonie. Warto przypomnieć sobie o dawnych rozwiązaniach naszych mam i babć, np. nie wszystkie sprzęty musimy MIEĆ, te rzadziej używane można między sobą pożyczać lub kupić na spółkę – wśród znajomych czy sąsiadów. Jak bezsensowne jest np. to, że każdy z sąsiadów posiada swoją własną kosiareczkę do koszenia mini ogródka na 15m2, kiedy mogliby się złożyć na jedną? A takie sprzęty jak myjkę ciśnieniową, szlifierkę, wkrętarkę, wiertarkę – używane raz na rok lub rzadziej, naprawdę raz czasem można wypożyczyć. Zaoszczędzimy i pieniądze (na zakup, utrzymanie) i miejsce w domu (czyli jak już ustaliliśmy też pieniądze 😉). Z innych sposobów na urządzanie, już może mniej związanych stricte z wnętrzami, polecam się zapoznać z apką Too good to go, która niestety na razie dobrze działa tylko w dużych miastach. Można tam nie tylko kupić jedzenie, które danego dnia „nie zeszło” w restauracjach po bardzo korzystnych cenach, ale też spożywkę ze sklepów z krótkim terminem ważności za ułamek ceny. Np. ja tak kupiłam jedzenie za ¼ wartości. Trochę się potem musiałam nakombinować, jak to zużyć i szukać nowych przepisów, bo to paczki-niespodzianki, ale i w tym jest element zabawy. Polecam!
Wnętrze a zewnętrze
W czasach pandemii zaczęliśmy doceniać nawet małe skrawki zieleni nam dostępnej. Przecież jeszcze nie tak dawno był taki czas, że nie mogliśmy wychodzić z domu, a jedyny kontakt z zewnętrzem był poprzez wyjście na podwórko (dla szczęściarzy), na balkon (dla umiarkowanych szczęściarzy) lub otwierając okno (dla pechowców). Ceny miejskich ogródków działkowych skoczyły kilkukrotnie do góry, niektórzy zaczęli szukać domu zamiast mieszkania, a ludzie jednak stwierdzili, że wcale nie tak fajnie siedzieć sobie w domu, a kontakt z zewnętrzem, z zielenią jest nam niezbędny do życia. To oraz coraz większe bezsensowne zabetonowywanie miast sprawiło, że coraz bardziej doceniamy nawet najmniejsze skrawki zieleni, najmniejsze skwerki, pojedynczą ławkę nawet. Zewnętrze domu, mieszkania, bloku również stało się bardzo ważne. Dlatego warto jednak postarać się o jakąś tam aranżację przestrzeni zewnętrznej – czy to ogródka, czy to balkonu chociaż i maksymalne jej wykorzystanie, najlepiej oczywiście z użyciem jak największej ilości zieleni. Zaczęłam tez doceniać takie inicjatywy – często oddolne, jak ogródki sąsiedzkie przy osiedlach czy nawet ogródki pod balkonami, gdzie mieszkańcy sami sobie sadzą różne kwiaty, krzewy, czasem ławeczkę i wychodzą nacieszyć się tym, postawić krzesełko i poplotkować. Widać to bardziej na starych osiedlach, gdzie wydaje mi się, ludzie (często starsi lub znający się od dawna) mają do siebie więcej zaufania i szukają kontaktu. Nie mają tego, co często mają młodsze pokolenia – że nie warto, bo ktoś zaraz ukradnie lub zniszczy lub co ma obcy ktoś korzystać z mojej pracy. Bardzo mi się podobają takie inicjatywy i sama chętnie posadziłabym coś pod swoim balkonem, gdyby tylko był trochę niżej 😉 Myślę też, że to bardzo zły kierunek z zamkniętymi osiedlami bez zieleni dla mieszkańców, gdzie każdy skrawek zieleni jest ogrodzony płotkiem i opatrzony jest tabliczkami „zakaz wyprowadzania psów”, „zakaz gry w piłkę”, „zakaz deptania”. To dla kogo to jest w takim razie? Naprawdę tylko po to, żeby „ładnie” wyglądało jak patrzymy przez okno? Kto przez okno wpatruje się w puste trawniki? A, i jeszcze, żeby czasem ktoś obcy z innego osiedla nie skorzystał czasem z tej wspaniałej przestrzeni, nie wrzucił papierka do „naszego” śmietnika, nie przyprowadził dziecka na „nasz” plac zabaw. Ale to już inna historia. Moim zdaniem o wiele lepiej, gdyby te przestrzenie żyły – bez płotków, za to z hasającymi dziećmi, pieskami, kotkami, króliczkami (no, może nie wszystkimi naraz), z rozłożonymi kocami piknikowymi, W CIENIU DRZEW, z ogródkami kwiatowymi i warzywnymi (u mnie na osiedlu jest takie miejsce – ogródek sąsiedzki, gdzie mieszkańcy sadzą sobie np. truskawki i – o dziwo – nikt ich nie kradnie, choć inni tez korzystają z tego ogródka). Takie te moje przemyślenia dzisiaj raczej gorzkie 😉
Może ten post nie był zbyt „trendy”, ale te właśnie wszystkie problemy chodzą mi po głowie od dłuższego czasu i wydają mi się o wile ciekawsze i bardziej istotne niż to, jaki będzie najmodniejszy kolor w tym roku we wnętrzach. Co o tym sądzicie? Co dodalibyście do tej listy trendów nie-trendowych na najbliższe lata?
Wszystkie zdjęcia oprócz zdjęć ze śmietników pochodzą ze strony unsplash.com.
Poniżej poprzednie wpisy o trendach we wnętrzach:
- Trendy we wnętrzach 2022/2023 cz. 1
- Koła, łuki i obłości we wnętrzach – mocny trend 2021 roku
- Inspiracja tygodnia – wazony o nietypowych kształtach
- Trend lagom we wnętrzach – następca hygge?
- Trendy we wnętrzach na 2021 rok – cz. 2
- Trendy we wnętrzach na rok 2021 – cz. 1
- Trendy we wnętrzach 2020
- Trendy 2018 na 4 Design Days
- Czy modą i wnętrza idą ze sobą w parze – cz. II
- 11 najciekawszych trendów wnętrzarskich 2018 roku
- Czy moda i projektowanie wnętrz idą ze sobą w parze?
7 wypowiedzi na temat “Trendy we wnętrzach 2022/2023 cz. 2”
Powiem szczerze, żę sam w ostatnim czasie również przykładam uwagę do tego z czego piję. Kiedyś mieliśmy w domu mnóstwo różnych kubeczków z wielu różnych parafii, nic do siebie nie pasowało.
W ostatnim czasie jednak kolekcjonujemy ceramikę od Bolesławca – polecam, bo rzeczy mają bardzo oryginalne. Poza tym kubeczki nie muszą być z jednej tylko serii, te z różnych serii też do siebie pasują.
Też kocham Bolesławca!
Jestem po remoncie i osobisćie jestem zadowolona z rezultatu jaki osiągnęłam. Meblowalismy naparwde niskobudżetowo. Zainwestowaliśmy w podłogi, drzwi i meble pod zabudowę, które mają być na lata. Reszta mebli to albo sieciówki na promkach, albo allegro, albo w ogóle kupiona z drugiej ręki na OLX Ikea. Uważam, że wygląda to ok. Nowe meble i dodatki kupowalam w dużej mierze w Leroy Merlin (na przykład meble kuchenne czy meble łazienkowe).
Szafki pod telewizor nie eksploatuje się tak jak szafek w kuchni. To samo z innymi meblami. Naprawdę można znaleźć przyzwoicie wyglądające meble za niewielkie pieniądze.
Szafkę pod telewizor kupiliśmy za 350zl. Krzesła to odnowione oryginały z prl.
Mam też szafę i 2 komody malm z drugiej ręki.
Łóżko za 550zl.
Oświetlenie z sieciówek niektóre lampy poniżej 100zl nawet. A wyglądają z zewnątrz jak dużo dużo droższe.
Świetne pomysły na budżetowe rozwiązania!
Dzień dobry. Piękny wpis. Świat idzie do przodu, technologia cały czas się rozwija,ale nie we wszystkim się sprawdza. Pęd za nowoczesnością prowadzi do niszczenia klimatu. Nie zawsze ta nowoczesność służy ludziom. Może pandemia, wojna na Ukrainie zatrzyma ten pęd. Producenci, architekci wręcz prześcigają się w nowinkach, kreując modę. Ważny design, luksus, przepych nie ważne jakim kosztem. Wyciąć z osiedla ostatnie drzewa, postawić apartamentowce jeden przy drugim i koniecznie wyłożyć płytami kwarcowymi jak w kościele. A potem wchodzą architekci i się zaczyna a producenci zacierają ręce i koło się toczy. Pewnie. Rozwój technologii ma swoje dobre strony choćby w medycynie ale we wnętrzach? Ile wytrzyma nasza Ziemia? Na świecie jest tyle kataklizmów. Pożary, powodzie. Jakby tego było mało ludzie dalej czerpią z natury ile się da. Wyciąć drzewa bo teraz modne meble z drewna. Ścina się je szybko a czy ktoś pomyśli ile czasu rośnie? Tak jest to mebel eko, a może bardziej zainwestować w technologię, która pozwoli ochronić środowisko podczas produkcji? Bo i tak za rok lub dwa modne będą meble sprzed 5 czy 10 lat. A ilu będzie stać na meble z drewna? I gdzie tu sens? Myślę, że to co w obecnej chwili się dzieje na świecie jest pewnego rodzaju zatrzymaniem przed tak szybko rozwijającą się modą na nowoczesność. Nikt nie remontuje mieszkań bez końca, czasami musi to zrobić z powodu upływu czasu bo nic nie jest wieczne. Teraz mieszkania wyglądają jak muzea, a ich domownicy w nich nie mieszkają,tylko śpią. Kiedy zamknęła ich pandemia szybko zapragnęli zmienić swoje wnętrza na bardziej przytulne. Dlaczego? Bo żle się w nich czuli. Więc jaki był związek z meblami i wyposażeniem wnętrz z jak najbardziej trwałych i eko materiałów. Spieki kwarcowe, marmury, drewno. Żaden.Jak najwięcej powinno się chronić naszą planetę przed zanieczyszczeniami i w tą stronę rozwijać technologie, a nie zmieniać modę jak rękawiczki bo to nie jest eko. Wchodząc do sklepów również nie widzę nic co by mnie zachwyciło tak jak kiedyś. Wszystko jest na jedno kopyto. Zmywarki, suszarki i to ma być oszczędność. Ludzie włączają zmywarkę , która wcale nie jest załadowana w pełni, ale zmywarka to oszczędność wody. Suszarka bębnowa zamiast tradycyjnej. Bo wrzucę i za chwilę mam suche ma pranie. Gdzie oszczędność? Przykładów można wyliczać bez końca. Mam nadzieję, że powróci moda na wnętrza sprzed lat. Pełne ciepłych barwach i odcieni. Materiałów, z których każdy będzie mógł wybrać coś dla siebie,chcąc coś poprawić w swoim mieszkaniu a nie remontować całe i nie będzie miał problemu ze spójnością. Bo jak to zrobić kiedy 10 lat temu były wnętrza zupełnie inne niż obecne trendy.
Dziękuję za tak obszerny i merytoryczny komentarz. Również – po pierwotnym zachłyśnięciu się wnętrzarskimi trendami i wyłapywaniem nowinek – teraz patrzę na to wszystko z niesmakiem i przerażaniem wręcz. Zdecydowanie jestem również bardziej za szukaniem bardziej trwałych i ekologicznych rozwiązań, dlatego pisanie o trendach, stylach jest mi obecnie mniej po drodze.