Metamorfoza stolika vintage – renowacja DIY
Z duszą. Tak, jak nazwa mojego bloga, tak też w dwóch słowach mogę określić przedmiot dzisiejszego wpisu. A dokładniej mówiąc, stolik vintage. Właściwie, z uwielbienia do tego typu przedmiotów powstał sam blog. Z uwielbienia oraz chęci ich ratowania, nadawania drugiego życia, dopisywania ich historii do mojej własnej. Tak też jest z tym stolikiem, który ma dla mnie ogromną wartość sentymentalną.
Ten niepozorny, ale jakże zgrabny i wielofunkcyjny, mebelek przez wiele lat stał w mieszkaniu mojej babci. Wtedy go nie zauważałam. Był tłem codziennych wydarzeń, czymś, co od zawsze było. Ale też czymś, co towarzyszyło mi w wielu ważnych, jak nie najważniejszych i najprzyjemniejszych momentach mojego dzieciństwa spędzonego właśnie u babci. Kiedy babcia zamieszkała z nami, u moich rodziców, zabierając ze sobą jedynie ułamek swojego dobytku, nagle zaczęłam tęsknić za tą bezpieczną przystanią wraz z całym jej wyposażeniem, jakim było jej mieszkanie. Zaczęłam doceniać wszystkie otaczające mnie w dzieciństwie przedmioty – meble, naczynia, ulubiony kubek, w którym zawsze piłam wieczorne kakao, fotel, na którym zawsze siedział dziadek, oglądając ze mną bajkę na dobranoc, stół kuchenny, na którym z babcią wykrawałyśmy świąteczne ciasteczka czy wszechobecne zegary zrobione przez mojego dziadka, które ciągle trzeba było nastawiać i które w nocy wybrzmiewały co pół godziny, co było najbardziej kojącym dźwiękiem na świecie…
Dlatego właśnie tak chętnie goszczę w moim domu te wszystkie przedmioty opowiadające jakąś historię – czy to z życia mojego i mojej rodziny, czy zupełnie obcych mi ludzi, których życie mogę sobie jedynie wyobrażać.
Bohaterem dzisiejszego wpisu jest piękny, drewniany stolik, który trafił do mnie właśnie po przeprowadzce babci do rodziców. Przypomniałam sobie o nim i zapragnęłam go mieć. A, jako że ani babcia, ani nikt z rodziny nie wyraził chęci przygarnięcia go, trafił w końcu do mnie.
Stolik ten właściwie nie wiem, czy mogę nazwać stolikiem – może raczej regałem (z jedną półką?), stolikiem pomocniczym? Szafką? Sama nie wiem. Przez swój prosty kształt, może jednak mieć różnorakie zastosowanie. W moim mieszkaniu pełni jednak funkcję dokładnie taką jak pierwotnie – stoi na nim gramofon, a wysoka półka pod blatem idealnie mieści winylowe płyty.
Choć własnoręcznie wykonany przez mojego dziadka, zdaje się popularnym modelem z bodajże lat 60. Być może dziadek wykonał do na wzór innego – teraz niestety nie mogę go już o to zapytać… Jest on zrobiony w całości z drewna, zalakierowanego na ciemny, elegancki odcień brązu. Akcentem są czarne, pochyłe, smukłe nogi oraz listwy obramowujące otwory po bokach mebla. W tych otworach zostały umieszczone żyłki, nieco już sfatygowane przez czas i w części oberwane. Zresztą, cały stolik, po przywiezieniu do mnie, okazał się już nieco podniszczony i wymagający drobnych napraw.
Pierwszą z nich było pomalowanie nóżek. Były poobijane, przez co w wielu miejscach spod pokrywającej jej farby wychodził jasny kolor drewna, z którego są wykonane. Na szczęście wystarczyło tylko lekko wyczyścić je drobnym papierem ściernym i pomalować na nowo. Wybrałam czarną, matową farbę akrylową, której dość sporo zostało mi po malowaniu drzwi wejściowych. Farba bez problemu pokryła zmatowione papierem ściernym nóżki już po jednej warstwie, więc cała operacja nie zajęła dłużej niż 15 minut pracy.
Drugim mankamentem były wspomniane już żyłki, tworzące ścianki przestrzeni pod blatem stolika. Przez lata, które stolik ma za sobą, żyłki naciągnęły się, nieestetycznie pożółkły oraz stały się kruche, przez co w kilku miejscach całkowicie się zerwały. Chcąc je wymienić, musiałam zacząć od odbicia trzymających je listew. Ponieważ nie chciałam ich uszkodzić, zaczęłam od delikatnego odbicia ich przy użyciu listewki i młotka – pomocniczą listewkę przykładałam jak największą powierzchnią do właściwej listwy i delikatnie uderzałam w nią młotkiem. Wystarczyło odbić je na około 0,5 cm, żeby po jej ponownym wciśnięciu na miejsce, trzymające je gwoździe wystawały ponad powierzchnię listwy. Łatwo mogłam je dzięki temu usunąć kombinerkami, nie uszkadzając farby na listwach.
Po odbiciu wszystkich, z łatwością usunęłam stare żyłki, które były przewleczone przez otwory w listwach i zabezpieczone od środka drucikami. Jako nową, wybrałam niebieską żyłkę do podkaszarek, o grubości zbliżonej do oryginalnej. Nie udało mi się w żadnym pobliskim sklepie kupić po prostu żyłki o wystarczającej grubości, a ta okazała się idealnym substytutem.
Wymianę na nową żyłkę zaczęłam od zmierzenia odpowiedniej długości, oczywiście zostawiając sobie na wszelki wypadek spory zapas, znowu wzorując się na tej usuniętej ze stolika – wystarczyło zsumować jej zerwane elementy. Najtrudniejszym elementem wymiany okazało się założenie żyłki znów na miejsce. Po kilku nieudanych próbach przewlekania żyłki przez listwy poza stolikiem (nie byłam w stanie dobrać odpowiedniej długości, zawsze wychodziły trochę za krótkie lub za długie), postanowiłam zamontować żyłkę od razu wewnątrz stolika. Listwy umieściłam z powrotem na swoich miejscach, ale przybiłam (nowymi, trochę dłuższymi i grubszymi gwoźdźmi, żeby nie były luźne) tylko te boczne, pionowe. Poziome, które trzymają żyłkę, mogłam dzięki temu delikatnie wysunąć, uzyskując z obu stron dostęp do otworów na żyłkę, a jednocześnie trzymały się na swoim miejscu.
Jeden z końców żyłki przymocowałam do listwy przy użyciu małego gwoździa, po czym przewlekłam resztę przez otwory, od wewnętrznej (niewidocznej po pełnym założeniu listew) strony zabezpieczając je kolejnymi, dłuższymi gwoźdźmi. Udało mi się dzięki temu odpowiednio naciągnąć żyłkę, którą na drugim końcu znów zabezpieczyłam wbitym, małym gwoździem. Poziome listwy do końca wsunęłam na ich miejsce i podobnie jak pionowe, przybiłam nowymi gwoźdźmi. Główki gwoździ wystarczyło zamaskować czarną farbą (a właściwie czarnym markerem 😊), żeby nie wybijały się na tle czarnych listew.
Dzięki wykonaniu tych drobnych zabiegów stolik odzyskał dawną świetność, a nawet, można powiedzieć, nabrał koloru za pomocą niebieskiej żyłki ogrodniczej 😊 Myślę, że dziadek byłby dumny z takiej dbałości o wykonany przez niego mebel. Jest to jeden z moich ulubionych przedmiotów w mieszkaniu, który oprócz wartości sentymentalnej i estetycznej, nadaje wnętrzu nieco retro klimatu, zwłaszcza w połączeniu z gramofonem, skromną kolekcją płyt winylowych oraz pięknym, kremowym głośnikiem Marshall, który od lat był moim marzeniem.
Oprócz tych przedmiotów, na stoliku mieści się również vintage lampa z podstawą z naturalnego marmuru oraz doniczka z sezonową roślinką, teraz akurat jesiennym wrzosem. Kącik muzyczny został zaaranżowany w rogu pokoju dziennego, obok sofy. Nad nim znajduje się zaś kącik czytelniczy, składający się z trzech samodzielnie zrobionych półek drewnianych na wspornikach (jak je zrobić – możecie przeczytać tutaj). Na nich umieściłam część moich książek oraz kilka drobiazgów i roślin. Jak widać, muszę się zatroszczyć o bardziej pojemne miejsce na przechowywanie książek, bo półki wyglądają, jakby się miały niedługo poddać pod ciężarem zbyt ciasno upchanych tomów 😉 Ale nie martwcie się – nie jest tak. Regał został solidnie wykonany i może przenieść o wiele więcej niż teraz.
Wysokie nóżki stolika pozwoliły umieścić pod nim nieco mniej estetyczny przedmiot — ale przy dwóch kotach w mieszkaniu — niezwykle użyteczny, czyli bazę robota sprzątającego. Wolałabym, żeby stał on gdzieś indziej, ale co ja Wam będę zmyślać — takie są właśnie realia mieszkania na małym metrażu. A robot w każdym razie polecam – naprawdę odejmuje całkiem sporo czasu z codziennego sprzątania. W tym czasie lepiej nastawić sobie gramofon i posłuchać głębokiego głosu Elli Fitzgerald, popijając herbatkę z sokiem malinowym lub lampkę białego wina, co kto woli 😉
Takich przedmiotów z duszą, jak na właścicielkę bloga z duszą przystało, mam jeszcze sporo w mieszkaniu. Dajcie znać, jeśli chcielibyście o nich przeczytać. Niektóre mają naprawdę poruszającą historię!
Czy Wy lubicie takie przedmioty? Czy również kojarzą Wam się z jakimiś osobami bądź odległymi wspomnieniami? Piszcie komentarzach, jestem bardzo ciekawa takich opowieści 😊 Pozdrawiam!
Poniżej inne wpisy DIY:
14 wypowiedzi na temat “Metamorfoza stolika vintage – renowacja DIY”
Piękny mebel a do tego bardzo praktyczny. Też mam robota odkurzającego, ale Roombe i dzięki temu, że meble stoją na nóżkach, swobodnie tam wjeżdża i wymiata kurz.
Dziękuję za ten wpis! Zainspirowana nim „podprowadziłam” rodzicom rozkładaną ławę z lat 70-tych :D. Chętnie nawiązałabym wirtualna znajomość z innymi przedmiotami z duszą, może zainspirują mnie do kolejnych rodzinnych „kradzieży”.
Super, bardzo się cieszę! Chętnie zobaczyłabym tę ławę 😉 Czasem coś przemycam na blogu a propos wyposażenia z duszą, także trzeba śledzić 😉
Zawsze, gdy czytam Twojego bloga to jakaś taka mała iskierka się we mnie tli, że chciałoby się uratować wszystkie meble, które giną w zapomnieniu, poznać ich historie i właścicieli 🙂
O, jak miło! Tak, ja bym bardzo chciała!
ale slicznie
Dziękuję 🙂