Grudniowy klimat w moich wnętrzach
Z czym kojarzy Wam się grudzień? Z mandarynkami, choinką i śniegiem, którego wszyscy sobie życzymy, ale którego nigdy nie ma? Banały? Cóż, może, ale banały mają to do siebie, że są… prawdziwe. W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam opowiedzieć, jak grudzień wygląda u mnie, w moim mieszkaniu, w moich wnętrzach, jakie towarzyszą mi smaki, zapachy, widoki i uczucia.
Grudzień to najkrótsze dni w roku, czyli mroźne, mgliste poranki i długie, senne wieczory. Rytm dnia zwalnia, tempo życia jakby też. W związku z tym mniej wychodzimy, więcej czasu spędzamy w domu. Lubię wtedy cieszyć się swoim domem, jego ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa, które mi zapewnia. Kiedy zmarznięta wracam do domu i widzę światło w kuchni, wiem, że będzie na mnie czekała gorąca zupa-krem i już mi cieplej. Wchodzę do mieszkania, a w drzwiach witają mnie dwa małe pyszczki kociaków, które zawsze wiedzą, kiedy to ja wchodzę po schodach. Od razu poprawia mi to humor. Oddycham głęboko i czuję przyjemny, ostrawy zapach ulubionego dania. Zupy nigdy nie smakują mi bardziej niż teraz.
Potem przygotowuje sobie kubek, a czasem cały dzbanek aromatycznej herbaty, nastawiam gramofon (swoją drogą, nastawianie gramofonu – jaka to jest satysfakcjonująca czynność, niemal rytuał, a słuchanie muzyki nabiera zupełnie innego wymiaru), włączam małe lampki rozstawione po pokoju, wyłączam górne światło i już mogę rozkoszować się zacisznym ciepłem własnego domu.
Czasem potrzeba czegoś więcej, aby się rozgrzać lub pozostawić stres poza ścianami mieszkania. Wtedy na ratunek przychodzi kakao, niekoniecznie w modnym kubku, ale koniecznie z piankami, i najmilej, kiedy zrobione przez kochającą osobę. Czy również uważacie, że jesień i zima istnieją po to, aby kubek gorącego kakao cieszył bardziej?
Do tego ulubiony kryminał (bo kiedy nie czyta się ich lepiej jak w ciemne, wietrzne wieczory?), kocyk i zimowe skarpetki na zmarznięte stopy. Czasem na kolana wskoczy kot, który wtedy staje się jakby bardziej spragniony pieszczot, które zresztą bezsprzecznie mu przysługują. W końcu większość dnia przespał, czekając na swoich ludzkich przyjaciół. Kocie futerko jest w tym okresie najgęstsze i najdłuższe, i w sumie to nie mam nic przeciwko temu, aby odłożyć na chwilę książkę i zanurzyć w nim dłonie i twarz. Nic tak nie uspokaja, jak to ciche pomrukiwanie i dotyk puszystego, ciepłego misia.
W grudniu nie może zabraknąć również mandarynek, a przede wszystkim ich cudownego zapachu. Nie ma to jak perspektywa wieczoru sam na sam z kilogramem mandarynek i jakimś niezbyt mądrym, za to kojącym i poprawiającym humor filmem, koniecznie w zimowej scenerii. Jaki jest Wasz ulubiony typ? Dla mnie, niezmiennie od lat, Love Actually – mogłabym oglądać co roku.
Ale grudzień to nie tylko wylegiwanie się z kotami pod kocem. To także pora, kiedy stajemy się nieco bardziej rozleniwieni po całym roku pracy. I słusznie – należy się nam trochę lenistwa. Te długie wieczory wykorzystuję, rozwijając swoje hobby – malując, obrabiając zdjęcia i…pisząc posty. To idealny na to czas, zwłaszcza dla osób, które do odpoczynku potrzebują wymówki (co chyba jest jedną z najgorszych cech naszych kapitalistyczno-konsumpcyjnych czasów) – no cóż, wtedy faktycznie wielu rzeczy, zwłaszcza na zewnątrz po prostu nie da się zrobić, zwłaszcza w ciemności. Dla mnie to również okres, kiedy bardziej zaglądam w siebie, kiedy smutki jesiennej chandry zostają zastąpione wesołym oczekiwaniem. Na co? Może na kilka dni wolnego pod koniec grudnia, spotkanie z rodziną, jakąś wesołość ogarniająca wszystkich ludzi, obietnice nowego roku, grudniowe, zachęcające wystawy sklepów i kawiarni, blask krakowskich uliczek starego miasta.
A skoro już posiedzieliśmy już w domu, teraz przyszedł czas, aby jednak ruszyć się z sofy na rozświetlony rynek, rozkoszując się aromatem kultowego już krakowskiego smogu. Żartuję – smog oczywiście jest zły i może powodować wiele chorób, dlatego niewskazane jest, aby w miesiącach grzewczych zbyt długo przebywać na zewnątrz (w miejscach, gdzie występuje, nie na całym świecie). Ale mimo to, ruszamy w miasto.
Wbrew pozorom, ulice wtedy nie są takie ciemne, bo rozbłyskują tysiącem lampek, które rozweselają oczy i serce w te czarne noce. Uwielbiam lampki — te na ulicach i te w oknach kawiarenek, sklepów i domów, które sprawiają, że wnętrza wydają się ciepłe, klimatyczne, zapraszające. No po prostu muszę wejść do tej kafejki na gorącą czekoladę, zresztą należy mi się po tym prawie godzinnym spacerze na mrozie, prawda? To niezwykle satysfakcjonujące — siedzieć przy oknie w ciepłym, przytulnym pomieszczeniu, dodatkowo ogrzewając się gorącym napojem, gdy na zewnątrz ciemno i zawierucha.
Grudzień to również czas spotkań z przyjaciółmi, z którymi z jakiegoś powodu koniecznie musimy spotkać się przed końcem roku, aby wymienić się planami na grudniowy urlop i sylwestrową imprezę oraz życzyć sobie wszystkiego dobrego nad kubkiem grzanego wina. Czego oczywiście życzę i Wam 😊
A z czym Wam kojarzy się grudzień? Jakie przywodzi Wam na myśl smaki, zapachy, widoki? Czy jest dla Was jakąś szczególną porą?
8 wypowiedzi na temat “Grudniowy klimat w moich wnętrzach”
Cudowne zdjęcia idealnie oddają świąteczny klimat! Aż nabrałam ochotny na mandarynki!
Dziękuję! Heh, mnie też ślinka cieknie za każdym razem kiedy widzę te fotki 😉
Dla mnie grudzień to zapach pomarańczy. Jestem z tej epoki, kiedy owoce te można było zdobyć tylko przed Świętami i choć teraz są dostępne przez cały rok, kupuję je właściwie tylko w grudniu. Po obraniu kładę skórki na kaloryferach – piękny zapach w mieszkaniu gwarantowany 🙂 Widzę, że u Autorki też są obecne na zdjęciach 🙂
O, nie znałam tego sposobu! Chętnie wypróbuję, bo uwielbiam zapach pomarańczy 🙂 Też najbardziej lubię pomarańcze grudniowe i w tym roku zjadłam ich już mnóstwo 😉
Grudzień kojarzy mi się totalnie ze świętami, ozdobami, choinką i unoszącym się w mieszkaniu zapachem goździków, cynamonu i pomarańczy. Zamówiłam ostatnio na dekowizja.pl dwa przepiękne obrazy na płótnie do sypialni przedstawiające zimowe pejzaże więc w moim domu już widać ten czas jak na dłoni 🙂
Piękne skojarzenia! Mnie Święta kojarzą się z zapachem pomarańczy i goździków, bo przez wiele lat robiłam w domu taka pachnącą ozdobę – goździki powbijane w pomarańcze 🙂 Nie wiedziałam, że mają obrazy na płótnie, chętnie przejrzę asortyment sklepu (choć ostatnio grafiki wolę tworzyć sama niż kupować :)).
Grudzień kojarzy mi się przede wszystkim z grubymi skarpetami, gorącym kakao, zapachem pierników, grzańcem i krótkimi, ale intensywnymi spacerami po okolicy 🙂 Grudzień jest magiczny, nawet jeśli nie ma śniegu – ma w sobie to coś, co sprawia, że docenia się jego istnienie 🙂
Jaki piękny komentarz! Tak, idealnie opisałaś ten okres i przypomniałaś mi też, że może on być piękny, jeśli będzie się doceniało takie właśnie drobiazgi 🙂