Kuchnia rok po metamorfozie

Kuchnia rok po metamorfozie

W dzisiejszym wpisie chciałabym podsumować ponad rok użytkowania mojej kuchni po metamorfozie, którą również mogliście oglądać na blogu. Jeśli jesteście ciekawi, co się w niej w ciągu tego czasu zmieniło, co się sprawdziło a co zupełnie nie, zapraszam do artykułu.

Przede wszystkim cieszę się, że kuchnię zaplanowałam sobie sama, wykorzystując maksimum miejsca, jakie to pomieszczenie oferowało (no, prawie). Zabudowana jest cała ściana, od podłogi po sam sufit, przez co nie marnuje się ani odrobinka miejsca. Cieszę się również, że zdecydowałam się na trik z białymi, gładkimi, górnymi szafkami, dzięki czemu ich zabudowa aż po sufit nie sprawia, że kuchnia wygląda ciężko. Właściwie górna zabudowa zupełnie w kuchni „znika”. Tak się dzieje również dlatego, że górne szafki są matowe i bez uchwytów. Choć obawiałam się, że przez to będę musiała ciągle te fronty czyścić, na szczęście tak nie jest, może przez to, że wybrałam matowe wykończenie. Choć na początku wydawało mi się, że nie uda mi się wypełnić górnych szafek wiszących, okazały się one bardzo potrzebne. Trzymamy w nich robota kuchennego, zajmującego całą jedną szafkę, zapas przetworów od mam i babć, zapas puszek i karmy dla kotów, książki kucharskie a jedną szafkę przeznaczyliśmy na artykuły ogrodnicze, jak na przykład odżywki do roślin. Sporo rzeczy, po które nie sięga się codziennie, a jednak gdzieś je trzymać trzeba.

Ponieważ od tamtej pory, trochę przybyło mi sprzętów kuchennych, a szafek, jak widzicie, wcale jednak tak dużo nie ma, zastanawiam się, czy nie można by było zabudować jeszcze ściany z drzwiami do kuchni, gdzie przez kształt pomieszczenia, utworzyła się jakby wnęka. Na razie stoi tam wózek barowy z Ikea, który również jest bardzo przydatny, ale taka zabudowana szafka po sufit plus pawlacz nad drzwiami zapewniłyby mi jeszcze więcej dodatkowego miejsca do przechowywania. Być może kiedyś się na takie dodatkowe rozwiązanie zdecyduję, a na razie korzystam z tego, co mam próbując nie dokładać nowych elementów do kuchni 😉

Czasami, przeglądając inspiracje do kolejnych projektów, żałuję, że nie zdecydowałam się na jakiś bardziej odważny kolor szafek tylko bezpieczny ciemny szary, ale z drugiej strony wiem, że dzięki temu kuchnia jest bardziej uniwersalna i nie wyjdzie z mody przez lata. Tak samo jak prosty kształt frontów i gałek.

To, czego naprawdę żałuję to wybór blatów. Niestety, już w dwóch miejscach blaty są uszkodzone, co mnie bardzo denerwuje, bo wydaje mi się, że jednak powinny posłużyć trochę dłużej bez tak dużych uszkodzeń. Mogłam jednak zdecydować się na trwalsze rozwiązania, zamiast ulegać pośpiechowi. Blat drewniany, nawet uszkodzony, można jakoś zeszlifować i zaolejować. Na rynku jest teraz dostępnych dużo blatów z konglomeratów, tańszych od spieków kwarcowych, ale też o wiele bardziej estetycznych i trwalszych od tych z laminatu.

Pozostając przy blacie, teraz wybrałabym również inny kształt zlewu – najlepiej okrągły i bez wbudowanego ociekacza. Praktyczniejsza byłaby też bateria z wyciągana wylewką. Za to chętnie widziałabym ociekacz w szafce nad zlewem, myślałam, że okaże się zbędny dzięki zmywarce, ale jednak czasem na pewno by się przydał.

Teraz wybralibyśmy też inna płytę indukcyjną. Wygodniejsza byłaby taka, która reguluje moc płynnie, a nie długością i intensywnością impulsów. Ale to wiemy dopiero teraz, po ponad roku używania, wcześniej w ogóle nie mieliśmy z indukcją do czynienia.

Rozwiązanie, z którego jesteśmy zadowoleni to piekarnik z funkcją mikrofalówki. Choć z pewnością nie jest to rozwiązanie dla każdego, bo taki piekarnik jest mniejszy od standardowego, dodatkowo nie da się ich używać jednocześnie, to jednak dla nas jest to rozwiązanie idealne. Po prostu oszczędza masę miejsca, tak potrzebnego w małej kuchni.

Dobrze sprawdził nam się również samodzielnie zamocowany pasek ledów pod górnymi szafkami, dzięki czemu powierzchnia robocza blatu jest równomiernie oświetlona, co bardzo ułatwia pracę.

Nie mogę też zapomnieć o must have każdej kuchni, czyli naprawdę wielofunkcyjnym stołku z Ikea. Kiedyś służył nam za stojak na rośliny, teraz jest wprost niezbędny w kuchni i przedpokoju, a okazyjnie przydaje się również jako dodatkowe siedzisko.

Od czasu metamorfozy kuchni, musieliśmy wymienić lodówkę, bo stara się po prostu zepsuła. Niestety stało się to nagle, w najgorszym możliwym momencie, czyli na początku pandemii, kiedy zamknięte były wszystkie sklepy i musieliśmy ją wybierać online, nie widząc na żywo, czego bardzo nie lubię. Na szczęście wybór okazał się dobry i jesteśmy z niej zadowoleni. Tym razem wybraliśmy grafitowe wykończenie, pasujące do kuchennych szafek.

Płytki typu metro ułożone w jodełkę z ciemną fugą to również był trafiony wybór. Dodają kuchni nieco dynamiki, a co najważniejsze, bardzo łatwo się czyszczą przez gładką powierzchnię, bez żadnej tekstury. Specjalnie zwracałam na to uwagę. Ich lśniąca powierzchnia rozświetla ścianę nad blatem a nietypowe ułożenie dość typowego kształtu sprawia, że całość jest jednocześnie klasyczna ale nie nudna.

Z nowości, w kuchni pojawił się też mały dywanik. Choć może się to wydawać dość nietypowe i niepraktyczne, od dawna bardzo chciałam mieć mały dywanik pod stołem. Kiedy siedzę, lubię mieć coś miłego i ciepłego pod stopami, a nie zimne płytki 😉 Ponieważ wiadomo, że w okolicach kuchennego stołu ciągle coś skapnie lub się nakruszy, wybrałam taki dywanik, czy raczej chodnik, który można prać w pralce.

Wciąż jestem bardzo zadowolona z wyboru stołu i krzeseł – dla przypomnienia – stół to składak z Ikea z drewnianymi nogami i bambusowym blatem a krzesła to upolowane na OLX klasyczne Thonety z plecionkowym siedziskiem. Podtrzymuję, że krzesła są bardzo wygodne mimo braku miękkiego siedziska, za to bardziej praktyczne, bo można je łatwo wyczyścić. Bambusowy blat super się sprawdza – choć ma kilka małych rysek, podobnie jak na blacie drewnianym, nie są one aż tak widoczne, a nawet dodają uroku – widać, że to tu kręci się domowe życie.

Wciąż bardzo podoba mi się rozwiązanie z lamperią w kuchni (i przedpokoju) oraz wybór jej barwy (Sen elfa z palety Bondex). Wprowadza trochę koloru do kuchni, ale nienachalnie bo wciąż jest to odcień dość neutralny. Dodatkowo, współgra z moją galerią ścienną z pamiątek z podróży, gdzie dominują niebieskie motywy. A propos galerii, i tu pojawiło się kilak nowości – niestety bardziej w 2019 roku niż 2020 ale mam nadzieję, że w tym roku przybędzie kilka egzemplarzy 😊

W kuchni zmieniły się także roślinki – głownie te na parapecie, jedne zmieniły miejsce, inne niestety nie przetrwały, wciąż jednak jest utrzymana tendencja raczej wzrostowa. Jeśli chcecie zobaczyć dokładnie, jakie rośliny mam w mieszkaniu, mam o tym cały osobny wpis, do którego serdecznie zapraszam.

I to by było chyba na dzisiaj wszystko. Podsumowując, generalnie jestem z kuchni raczej zadowolona, a to z czego nie do końca jestem, mogę kiedyś w przyszłości wymienić (blat, zlewozmywak) czy dobudować (dodatkowa szafka). Cieszę się, że przed wzięciem się za remont kuchni, najpierw zastanowiłam się, czego od niej oczekuję, co mogę maksymalnie wycisnąć i zrobiłam jej projekt. Zdecydowałam się też na dość neutralne kolory, dzięki czemu kuchnia jest bardziej uniwersalna.

A co Wam się podoba lub nie podoba w tym pomieszczeniu? Może sami dokonywaliście ostatnio jakichś zmian w swoich wnętrzach i chcielibyście się podzielić wrażeniami (lub przestrogami dla innych na przyszłość)?

Poniżej inne wpisy z moimi wnętrzami w roli głównej:

28 wypowiedzi na temat “Kuchnia rok po metamorfozie

  1. Bardzo inspirujące połączenie czerni i bieli w kuchni. Denerwują mnie ciągle te białe kuchnie, wręcz laboratoryjne, bez tego czegoś. Twoje pomieszczenie ma duszę! Zapisuję to zdjęcie do swoich inspiracji, jak już kiedyś zrobię remont swojej kuchni.

    1. Dziękuję! Ja wciąż lubię białe kuchnie, uważam, że są ponadczasowe, ale w takiej cieplejszej wersji, w połączeniu z drewnem, innym kolorem, materiałem itp., nie klinicznie białe.

  2. Bardzo podoba mi się ten okap kuchenny. Bardzo estetyczny i fajnie, że jest schowany. Rzeczywiście – parę roślinek i wnętrze wygląda zupełnie inaczej. Ja niestety nie mam rąk do kwiatów 🙁

    1. Też lubię ten okap, ale widziałam jeszcze fajniejsze – całkowicie schowane w szafce, teraz taki bym wybrała. A z roślinkami kiedyś myślałam podobnie 😉

  3. Przepiękne wnętrze Zwróciłam uwagę szczególnie na oryginalne morskie kafelki w kuchni. Mam obecnie tę serię plytek w lazience (aczkolwiek w nieco innym niebieskim odcieniu). I na żywo prezentują się jeszcze ładniej niż na zdjęciach bo mienią się w nich kolory.

  4. Kuchnia prezentuje się pięknie, niesamowicie wprost elegancko. Kiedyś nie byłąm przekonana do kuchni w odcieniu czarnym. Jednak z wiekiem takie kuchnie zaczęły mi się podobać coraz bardziej. Ta jest zdecydowanie wśród tych ładniejszych jakie widziałam.

  5. Nadal prezentuje się wspaniale! Coraz bardziej podoba mi się takie zestawienie kolorystyczne w kuchni, chyba muszę przyspieszyć remont 😉

  6. Przepiękna kuchnia, wszystko takie przemyślane i dopasowane. Świetne wyczucie stylu. Też mam biało czarną kuchnię i szukam teraz sposobów, by nieco ją ożywić. Ogromnie spodobał mi się pomysł posadzenia roślin w kubeczkach 🙂 mam jeszcze wizję drewnianych desek na ścianie i zastanawiam się teraz jak to zrobić. Znalazłam takie panele ścienne KoronoWall 3D https://kronosfera.pl/p/wykonczenie-wnetrz-dekoracja-scian-kronowall-3d,140 myslę, ze efekt może być bardzo ciekawy, dziękuję za inspirację i pozdrawiam

    1. Rośliny sprawdzą się w każdym wnętrzu (z oknem ;)). Panele 3d teraz też bardzo w trendach 😉

Skomentuj Hania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.