Metamorfoza pokoju do pracy
Dzień dobry! Jak się czujecie w tym szczególnym czasie? Wstęp ten miał brzmieć zupełnie inaczej – z optymistycznym powiewem wiosny, ale w tej sytuacji nie wydawało mi się właściwie w tej formie go publikować. Miejmy nadzieję, że jakoś ten czas przetrwamy i wkrótce wszystko się skończy. Tymczasem, chciałabym przedstawić Wam efekty remontu mojego pokoju do pracy. Jest to pomieszczenie, które przez długi czas było przez mnie traktowane nieco po macoszemu, a zdecydowanie zasługiwało na trochę uwagi. Z tego też powodu nie pokazywałam go jeszcze na blogu. Jest to niewielki pokój o — w sumie — dość ważnej funkcji, więc wydaje mi się, że jego metamorfoza może będzie dla Was inspiracją, jeśli planujecie zmiany w swoich wnętrzach w ramach wiosennych porządków (lub wypełnienia przymusowego czasu w domu). Zapraszam!
Centralnym elementem wnętrza, który rzuca się w oczy po wejściu, jest z pewnością ściana za łóżkiem. Już na etapie projektu wiedziałam, że będzie ona idealnym miejscem na wyeksponowanie pięknych i inspirujących grafik. Chciałam, aby to pomieszczenie było nie tylko funkcjonalne, ale też, aby po prostu przyjemnie się w nim przebywało — a przede wszystkim pracowało. Z racji tego, że główną funkcją tego pokoju jest zapewnianie warunków do pracy (okazjonalnie będzie ono pokojem gościnnym), niezwykle ważne było dobranie tego, co zawiśnie w centralnym jego miejscu. Powinno to być coś jednocześnie intrygującego, ale też kojącego. Musiało oczywiście pasować również do reszty wystroju. Nie mogąc znaleźć nic odpowiedniego, myślałam o namalowaniu czegoś samej, aż tu nagle odezwała się do mnie firma Poster Store z propozycją wybrania kilku swoich produktów i zaprezentowania ich na blogu. Jeśli nie jest to przeznaczenie, to już sama nie wiem, co nim jest. No sami powiedzcie! Kiedy weszłam na stronę sklepu Poster Store, od wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Pierwsze to, co mnie zaskoczyło, to niezwykle estetycznie i jasno zaprojektowana strona internetowa od razu skłaniająca do poszukiwań. I tu kolejne zaskoczenie – Poster Store stawia na jakość, nie ilość. Oferowane plakaty są starannie wyselekcjonowane. Jestem pewna, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Plakatów możemy wyszukiwać poprzez różne kategorie, co również ułatwia sprawę. Co więcej, oglądając jeden plakat, od razu dostajemy sugestie kolejnych – idealnie do niego dopasowanych. Grafiki można zamawiać w różnych formatach i od razu dobrać do nich ramki – metalowe lub drewniane. Szukając odpowiednich grafik do mojego wymarzonego miejsca pracy, postawiłam na abstrakcyjne obrazy. Co do wyboru palety kolorów, chciałam, aby stworzona przeze mnie kompozycja była w miarę neutralna z domieszką mojego ulubionego koloru niebieskiego. Osią kompozycji są dwa większe postery – reprodukcje obrazów abstrakcyjnych – jeden w odcieniach beżu, drugi o pięknym tytule „Złoty horyzont” z zastosowaniem beżu wpadającego w złoto i rozmywającego się błękitu.
Do tego dobrałam trzy mniejsze formaty wypełniające układ – minimalistyczne i eteryczne szkice postaci kobiecych oraz grafikę z motywem zimowego drzewa na tle wschodzącego słońca. Bardzo podoba mi się to zestawienie – jest jednocześnie spokojne i nastrojowe, ale z nutką tajemniczości. Idealne do pokoju o tego typu funkcji – gdzie mózg potrzebuje odrobiny stymulacji, ale nie drażniącej. Cieszę się, że Poster Store dało mi możliwość wypróbowania ich oferty.
Nie mogę również nie wspomnieć o tym, że obrazy przychodzą starannie zapakowane i zarówno wydruki, jak i ramki są bardzo dobrej jakości, co chyba widać na zdjęciach. Z tego, co się dowiedziałam, jest to relatywnie nowa na polskim rynku firma o szwedzkich korzeniach. To, co mnie urzekło to to, że przemyślana oferta sklepu bazuje na współpracy z artystami, a ceny są na tyle przystępne, że każdy może sobie pozwolić na odrobinę sztuki w swoich czterech ścianach.
Jeśli spodobały Wam się jakieś plakaty z oferty Poster Store, mam dla Was kod rabatowy: zdusza30 . Obejmuje on 30% zniżki na grafiki, z wyłączeniem serii Selection i jest ważny od 15 marca do 15 kwietnia do północy.
Wybrane przeze mnie grafiki są w standardowych wymiarach A4 (mniejsze) i A3 (większe), i razem z prostymi ramkami z drewna dębowego tworzą elegancką dekorację przyciągającą wzrok. Cieszę się, że kolory na grafikach tak dobrze skomponowały się z tapetą w lastriko, która również posiada elementy w ciepłym beżu i błękicie. Plakaty i tapeta tworzą klimat tego pomieszczenia i, pomimo iż jest ono bardzo małe i wyposażone w najprostsze meble, sprawiają, że nabiera ono wyrazistości.
W pokoju do pracy, tak samo jak w kuchni i przedpokoju, postawiłam na wprowadzenie koloru w postaci lamperii. Tutaj jednak zatrzymuje się ona na wysokości parapetów okien, czyli znacznie niżej niż w pozostałych pomieszczeniach. Ponieważ dalej jestem zafascynowana kolorami ziemi i terakotą, postanowiłam przełamać nieco wszechobecny u mnie niebieski. Wybór padł na piękny kolor o trudnej do określenia barwie (rozbielony brąz z odrobiną różu i pomarańczy?) o nazwie firmowej Hot Chocolate. I to chyba najlepiej oddaje ten kolor, bo faktycznie przypomina kolor gorącej czekolady na mleku. Tak jak w przypadku niebieskiej lamperii, tak i tutaj, postawiłam na farby Bondex, gdyż są to farby ceramiczne, a na takich mi zależało, a ponadto mają piękną paletę kolorów. Lamperia tym razem została wykończona listewką pomalowaną na taki sam kolor. Skoro już jesteśmy w temacie listewek, dodane zostały również listwy przysufitowe oraz białe listwy przypodłogowe z MDF. Dało to razem bardzo eleganckie wykończenie niczym z nowojorskiego apartamentu. Choć spontaniczna decyzja o wymianie listew przypodłogowych kosztowała nas dodatkowe dwa dni pracy (pracy po pracy), cieszę się, że się na to zdecydowaliśmy. Efekt bardzo mi się podoba!
Ścianę, która jest najbardziej widoczna po wejściu do pokoju, postanowiłam wyróżnić. Wahałam się pomiędzy dodaniem drugiego koloru (np. jaśniejszego odcienia lamperii) a zastosowaniem sprawdzonego już przeze mnie rozwiązania, czyli położeniu tapety. Bardzo lubię tapety, ale w moich małych wnętrzach wolę je stosować w umiarkowany sposób. Stawiam na jasne i drobne wzory, najlepiej na tle zbliżonym do koloru ścian i aby nie przytłoczyć wnętrza, wypełniam nią tylko jedną, strategicznie wybraną ścianę. Rozglądając się za materiałami mieszkania, które miałam przyjemność projektować, wpadłam na tapetę w lastriko w nieco nietypowych dla lastriko kolorach – czyli brązie, beżu cieplejszym i zimniejszym oraz niebieskim ciemnym i jasnym. Urzekł mnie wzór (jak już wielokrotnie pisałam, mam słabość do motywu lastriko) oraz to zestawienie kolorystyczne. Stwierdziłam, że będzie idealne do tego pokoju. Brąz na tapecie współgra z tym na lamperii a niebieskie „kamyczki” nawiązują do pozostałych pomieszczeń, gdzie króluje ten kolor.
Na tym, prawdę mówiąc, polegał ten „remont”, bo reszta wyposażenia wnętrza nie za wiele się zmieniła. Większość mebli, które tu widzicie, jest tu z czysto praktycznych względów – po prostu ciężko znaleźć coś odpowiedniego do tak małego pomieszczenia. Rozkładane łóżko sprawdza się przy gościach, natomiast wąski regał mieści się obok niego „na styk”. Na ścianie naprzeciwko okna stoi małe, rozkładane biurko.
Nowością jest wymarzone i upolowane na OLX krzesło Cesca. Jest to jeden z klasyków designu i zostało zaprojektowane w 1925 roku przez architekta Marcela Breuera (nazwa pochodzi od córki projektanta – Francesci). Pierwotnie stelaż wykonywany był z rur rowerowych (!). Krzesło składa się z chromowanej bazy, siedziska i ramy z buku lakierowanego z wypełnieniem z plecionki. Krzesło jest naprawdę piękne i w dodatku bardzo wygodne – plecionka jest super materiałem, o czym miałam okazje już się przekonać, bo całą resztę krzeseł w mieszkaniu mam z plecionkowym siedziskiem 😊
Nowością jest także mały stolik na trzech nóżkach, który jest bardzo przydatny przy łóżku. Można na nim postawić lampkę nocną czy odłożyć książkę. Również został okazyjnie upolowany na OLX. Lubię zwykłe wyposażenie wnętrz uzupełniać o ciekawe smaczki znalezione na targach staroci czy w Internecie.
Naprzeciwko łóżka stoi drewniana szafa o pięknie zaokrąglonych narożnikach, co notabene jest obecnie bardzo w trendach. Kiedyś pewnie będzie musiała być wymieniona na taką w zabudowie, bo wciąż brakuje nam miejsca do przechowywania. Na razie jednak zostaje ta, bardzo ją lubię i nadaje charakteru temu dość białemu wnętrzu. Na ogół staram się nie zagracić tego pokoju, gdyż jest w nim niewiele miejsca. Nie planuję już w nim więcej mebli. Pewne zmiany jednak na pewną będą – mam plan na metamorfozę regału z książkami, ale to „na kiedyś”.
Planuję zmienić również zasłony – już wypatrzyłam piękne, aksamitne w odcieniu beżowo-brzoskwiniowym, muszę jeszcze uśmiechnąć się ładnie do babci, aby mi je uszyła 😊Na razie pozostają białe firany i zasłony z Ikei, które dzięki temu, że są dość przejrzyste i jasne, nawet kiedy są zaciągnięte, nie przyciemniają pomieszczenia.
Ciekawym dodatkiem jest według mnie lampa, która również została przez mnie upolowana na targu staroci, ale została przerobiona. Na miejsce na dwie żarówki i długie kable, które postanowiłam oplątać wokół znalezionej na spacerze gałęzi. Gałąź planuje przemalować na czarno, aby zlewała się w jedno z czarnymi kablami. Dla dodania nowoczesnego akcentu, w lampie zostały zamontowane modne, „edisonowskie” żarówki o żółtym szkle, dające ciepłe światło.
Elementem wykańczającym wnętrze są dobrane pod kolor lamperii poduszki dekoracyjne, które pełnia zresztą również funkcję praktyczną, gdyż dzięki nim można się wygodnie oprzeć.
Tekstylia dodają wnętrzom przytulności. Oprócz zasłon, poduszek dekoracyjnych czy koców mogą to być również ozdoby ścienne. Od jakiegoś czasu wielką popularnością cieszą się makramy, zwłaszcza te ręcznie robione. W mojej sypialni znajdują się już takie dwie, aczkolwiek kupne. Ta tutaj jest natomiast wyjątkowa. Wykonana na specjalne zamówienie, u uwzględnieniem dokładnie tych kolorów, które mi się podobają a także wzoru i wymiaru, które będą pasowały do wnętrza. Ponadto wykonana z sercem. Makrama wykonana przez Anię z ana_and_wool idealnie dopełnia przestrzeń między szafą a drzwiami.
Pozostałe dodatki stanowią żywe rośliny, które uwielbiam w każdym gatunku i w każdej ilości. Nic tak nie ożywia wnętrza, jak zieleń żywych roślin. W narożniku pokoju zostały zamontowane złote haczyki, na których zawisła moja ostatnia roślinna zdobycz, czyli starzec Rowleya. Jest to niezwykle efektowna roślinka o listkach w formie… kuleczek. Obok niej wisi epipremnum złociste, które mam chyba w każdym pomieszczeniu w mieszkaniu. Kiedy brakuje miejsca na postawienie roślin, zawieszenie ich na ścianie bądź pod sufitem może się okazać dobrym pomysłem. Osłonki na wiszące rośliny są również upolowane na pchlim targu. Reszta roślin to już starzy weterani, którzy są ze mną od lat. Tak samo, jak jasny dywanik przed łóżkiem. Lubię takie chodniki, bo można je włożyć do pralki. Nie przeszkadza więc, że jest biały 😉
Jak Wam się podoba mój pokój pracy? Żałuję, że nie mam zdjęć sprzed metamorfozy, aby pokazać Wam, jak bardzo się on zmienił dzięki dodaniu koloru, tapety i pięknych grafik. A naprawdę, właśnie tak niewiele potrzeba, aby odmienić każde wnętrze. Zachęcam Was do eksperymentowania z kolorem na ścianach oraz dekoracjami. Pozdrawiam i życzę zdrowia i spokoju!
PS. A jeśli zamarzyła Wam się praca zdalna i urządzenie w domu biura, na Jooble znajdziecie najnowsze oferty pracy w Krakowie i nie tylko.
19 wypowiedzi na temat “Metamorfoza pokoju do pracy”
Tapeta wyglada tutaj bardzo dobrze. Ma intensywny wzór, który jest jednak na tyle drobny, ze nie męczy. Podoba mi się również rezygnacja z oklepanej szarości z bielą na rzecz cieplejszych odcieni, które są moim zdaniem bardziej ponadczasowe oraz uniwersalne. No i podoba mi się tutaj zestawienie dekoracji w stosunku do tradycyjnych mebli
plakaty na ścianie
czy makatki 🙂
Dziękuję za miłe słowa! Mnie też już właśnie znudziły się biało-szare wnętrza. Naturalne i neutralne odcienie są według mnie o wiele ciekawsze i przyjemniej się wśród nich przebywa. Pozdrawiam!
Wygląda absolutnie obłędnie! Szukam właśnie inspiracji do mojego pokoju pracy, więc czuje, że dobrze trafiłam 🙂
Dzięki, również jestem bardzo zadowolona z efektów 🙂
No w takim miejscu to można pracować i pracować. Lubię takie wnętrza, w których pojawiają się rośliny – od razu można poczuć się jak w domu 🙂
Ja też uwielbiam ros liny, w tym pokoju pojawiło się ich jeszcze więcej 😉
To lastriko jest obłędne 🙂
Zgadzam się! 😉