Jak estetycznie ukryć nieestetyczne rzeczy w domu?

Jak estetycznie ukryć nieestetyczne rzeczy w domu?

Te rzeczy znajdziemy w każdym domu, nawet tym najpiękniejszym, najbogatszym czy – jak na dzisiejsze czasy przystało najbardziej „instagramowalnym”, choć na Instagramie nigdy ich nie zobaczymy. Co mam na myśli? To wszystko, co do funkcjonowania w domu jest koniecznie, ale niekoniecznie piękne. To, co zepsuje najpiękniejszy kadr lub sprawi, że najbardziej posprzątane i wymuskane wnętrze będzie się wydawać niechlujne. O czym mowa i jak estetycznie ukryć te nieestetyczne rzeczy w domu przeczytacie w dzisiejszym wpisie. Zapraszam.

Plastic (not so) fantastic

Tak w skrócie można nazwać problem nieestetycznych rzeczy w domu. Oczywiście jeśli to dla kogoś jest problem, ale zakładam, że dla czytających ten artykuł – jest. Plastikowej butelki wody mineralnej, czerwonego mopa, niebieskiej miski na pranie, turkusowego żelazka, różowego plastikowego rowerka dziecięcego – tego wszystkiego nigdy nie zobaczycie na instagramowych kontach z wnętrzami czy topowych blogach lifestylowych. No może wyjątkowo, jeśli akurat prezentowane są te przedmioty w formie reklamy, ale wtedy całe wnętrze dobrane jest pod nie kolorystycznie, aby jednak tak nie raziły po wrażliwych oczach potencjalnych kupujących. Złośliwe? Może odrobinkę, ale jest w tym coś śmiesznego, a może zastanawiającego, dlaczego tylko w takich okolicznościach pokazywane są „prawdziwe” wnętrza z tymi wszystkimi rzeczami, które na co dzień są skrzętnie chowane, skoro wszyscy wiemy, że przecież się ich praktycznie codziennie używa. No cóż, nie jestem święta, sama ulegam tym wpływom i kiedy mam zrobić jakieś zdjęcie oczywiście, że nogą przesuwam ten paskudny plastikowy pociąg, którym uwielbia bawić się moja córka oraz zwalam w kąt nieodłączne pranie wiszące na co dzień dosłownie wszędzie 😉

Spędzam dużo czasu w domu, oboje z mężem z domu pracujemy, tak więc i na co dzień zależy mi, żeby przyjemnie mi się w domu ten czas spędzało. Oczywiście, że na takie rzeczy, jak rozwieszone pranie, dwie kuwety w łazience czy istnienie dziecięcych zabawek nic nie poradzę, staram się jednak znajdować takie rozwiązania, które pomogą nam ogarnąć ten chaos i sprawią, że nasze małe mieszkanie wyda się jednak mniej nieuporządkowane.

Neutralne kolorystycznie, naturalne materiałowo

Wiem, że nie jest to coś odkrywczego, że rzeczy neutralne kolorystycznie i z naturalnych materiałów po prostu lepiej wyglądają we wnętrzach, wtapiają się w nie. Jeszcze kilka lat temu bardzo trudno było znaleźć takie przedmioty wśród kosmetyków, środków do czyszczenia, produktów spożywczych, higiniecznych (chodzi mi o opakowania). Tak samo trudno było znaleźć nie-rażącego po oczach mopa (zupełnie nie rozumiem, dlaczego jedna z topowych marek wśród tego typu rzeczy swój asortyment ma właśnie w takich jaskrawych kolorach i ich połączeniach i brzydkim dizajnie?), suszarkę na ubrania, deskę do prasowania, żelazko itp. Teraz jest o wiele łatwiej, jednak na coś się przydał ten Instagram i wiele firm spostrzegło, że wygląd ma znaczenie (o ile nie największe). Dzisiaj więc możemy przebierać w estetycznie zaprojektowanych sprzętach kuchennych, nawet z niższych półek, czy eleganckich opakowaniach.

Jeśli więc chcecie, aby nawet to codzienne wnętrze z rozwieszonym praniem czy niedokończonym prasowaniem było w miarę estetyczne, wybierajcie też te w miarę estetyczne sprzęty. U siebie postawiłam na przykład na drewnianą deskę do prasowania, która chociaż jest dość ciężka i przez to niewygodna w składaniu i przenoszenia, to za to bardzo solidna i stabilna. Dodatkowo zaś, zupełnie nie ujmuje wnętrzu i spokojnie może sobie nawet stać w salonie przez tydzień i mnie nie denerwować, co w sumie dość często się zdarza, bo prasowania akurat nikt w moim domu nie lubi.

Tak samo jest z suszarką, niestety w sezonie jesienno-zimowym jej obecność w mieszkaniu jest stała, właściwie nigdy jej nie składamy dlatego starałam się wybrać – po pierwsze taką, która zajmuje mało miejsca, po drugie taka, która ma jak najmniej potencjalnie łamliwych części, łączeń, po trzecie taka, która wpisze się w moje wnętrza. Bardzo chciałam kupić suszarkę z Ikea, która jest mała i składa się wyłącznie z metalowych elementów, niestety była ciągle niedostępna. Dlatego zdecydowałam się na tą, pionową, z drewnianych elementów (jedynie poprzeczki są umieszczone w białych, plastikowych rurkach, chyba po to, żeby od ewentualnych drewnianych zadziorów ubrania się nie zaciągały, a drewno nie miało ciągłego kontaktu z wilgocią). Z suszarki jestem dosyć zadowolona, choć mogłaby być trochę trwalsza (choć rozumiem, że to wiąże się z większą wagą) i większa, duże pranie się na niej nie zmieści i resztę muszę i tak rozwieszać gdzieś po mieszkaniu. Jednak większość moich wymagań spełnia, jest bardzo malutka, zmieści się wszędzie, a złożona to już naprawdę wszędzie, nawet w małej szafce.

Oczywiście kocich kuwet nie odważyłabym się kupować – no nie wiem – z drewna, jednak ten plastik ma swoje niewątpliwe zalety. Jednak takie rzeczy, a także dziecięcą wanienkę, miskę na pranie, miotłę, szufelkę, szczotki do czyszczenia staram się wybierać w neutralnych kolorach, typu biały, kremowy, beżowy, szary.

Opakowane opakowanie

Jest też kwestia tych nieszczęsnych opakowań. Jakiś czas temu zachłysnęłam się ideą kupowania produktów w ekologicznych opakowaniach i na przykład dopełniania ich itp. Jednak,  niestety wciąż nie jest to takie proste, takie produkty są po prosty trudno dostępne, oraz co za tym zazwyczaj zwyczajnie dużo droższe. Po wielu próbach trochę się poddałam, przynajmniej z niektórymi rzeczami, bo wciąż staram się na przykład kupować rzeczy w dużych opakowaniach i je przelewać/przekładać/przesypywać do moich stałych, mniejszych. Jest to jakiś kompromis (do czasu aż kupowanie do własnych opakowań lub rozsądnych cenowo i dostępnych opakowań eko nie stanie się łatwiejsze), nie jest to aż tak uciążliwe a przynajmniej mam swoje, ładne opakowania 😊 Jakiś czas temu nawet pokazywałam na blogu, jak je robiłam. Wciąż oczywiście używam tych butelek. Poza tym, pewnie jak większość, produkty w „ładnych” opakowaniach, typu butelka oliwy, sosy w szklanych buteleczkach, puszka kawy trzymam na wierzchu, na podręcznym, kuchennym wózku, te mniej estetyczne chowam.

To samo jest w łazience – butelki perfum, olejki w szklanych buteleczkach, kremy w szklanych słoiczkach, akcesoria do brody mojego męża stoją sobie na półeczkach (swoją drogą drewnianych, ręcznie przez nas zrobionych), reszta jest pochowana w koszykach filcowych i szafce. Wiem, to również nic odkrywczego, ale może akurat zmotywuję kogoś do porządków na kuchennych i łazienkowych półkach?

Druga rada jest taka, że jeśli jesteście osobami, które mogą mieć problem z odkładaniem rzeczy na miejsce, nie lubią ustawiać misternych kompozycji na półkach, nie kuście losu i nie róbcie dużo odkrytych półek w kuchni i łazience. Już lepiej raz na jakiś czas „wyczyścić” sam blat z niepotrzebnych rzeczy niż robić to dodatkowo z tymi wszystkimi półkami, pełnymi zakurzono-zatłuszczonych rzeczy, bo tak się dzieje w kuchni.

Nieśmiertelne kosze

Wiem, to też porada znana od dawna, ale to dlatego, że się sprawdza! Wszelkiego rodzaju kosze do przechowywania – najlepiej w naturalnych materiałach (np. wiklinowe, z trawy) lub neutralnych kolorach (np. materiałowe kremowe) to super sposób na szybkie ogarnięcie wnętrza, na przechowywanie na półkach w miarę uporządkowany sposób, na szybkie znalezienie czegoś. U mnie kosze są wszędzie – w każdym pomieszczeniu mają swoją funkcję. Oczywiście teraz prym wiedzie przechowywanie w nich zabawek – codziennie (no, staramy się codziennie, czasami jest to po prostu zepchnięcie noga wszystkiego w kąt) wieczorem robimy rundkę z koszami zbierając do nich poszczególne kategorie zabawek (tak, czasem jeszcze mamy siłę porządkować je kategoriami), tak więc jest kosz na pluszaki, na klocki drewniane, klocki gumowe, na instrumenty, na książeczki itp. Znowu nie napiszę nic odkrywczego, ale tymi koszami robimy też rotację, część chowamy, część wyciągamy i tak w kółko (a część znika na zawsze, ale nie mówcie tego mojej córce 😉). W sypialni, w szafie w koszach trzymamy rzeczy, które nie mieszczą się w komodzie typu szaliki, czapki, w łazience są to kosmetyki w koszach w otwartych półkach, w kuchni i salonie mamy też małe koszyki na podręczne drobiazgi, np. leki, chusteczki, ładowarki, długopis, z którymi nigdy nie wiadomo co zrobić. A tak to wiadomo – wrzucić do kosza 😉Jak ktoś ma jeszcze jakieś patenty na kosze – piszcie, jestem ciekawa, co jeszcze można by nimi usprawnić.

Dedykowane miejsce

Pomocne w ukryciu nieestetycznych rzeczy w domu będzie z pewnością zapewnienie im stałego miejsca. Jednak, aby faktycznie często używane rzeczy tam na bieżąco odkładać, musi być to miejsce łatwo dostępne, najlepiej jedną ręką. Uważam to za duży błąd, jeśli projektując mieszkanie czy urządzając dom zapominamy o takich miejscach. Są one naprawdę bardzo ważne, a ich brak znacznie wpływa na komfort użytkowania wnętrza. Zapewnienie stałego miejsca do przechowywania: deski do prasowania, żelazka, miotły i szufelki, mopa, odkurzacza, środków czystości, szmatek do sprzątania, podstawowej skrzynki na narzędzia, miski na pranie, suszarki, dziecięcej wanienki ale też dodatkowej pościeli, ręczników, koców, kocich kuwet itp. to powinien być standard w projektowaniu i urządzaniu każdego domostwa.

A co możemy zrobić, jeśli już mieszkamy w danym domu, nie ma możliwości zaprojektowania szafy gospodarczej czy kącika? Można próbować działać z tym, co jest. Np. poświęcić jedną, łatwo wysuwającą się szufladę na żelazko i akcesoria (tak jest u mnie) albo zawiesić haczyki w szafie w przedpokoju na miotłę, mop, pojemnik na worki foliowe, na półce w szafie (czy szafce kuchennej, łazienkowej) ustawić kosze na chemię, które w razie sprzątania można łatwo wysunąć w całości nie przedzierając się przez kolejne butelki. Można też wykorzystać takie miejsca jak za szafą, za lodówką na pionowe przechowywanie (bo np. lodówka nie powinna z obu stron przylegać do ścian/mebli, lecz mieć zapewniony odstęp – można go właśnie w ten sposób wykorzystać).

W zabudowie

Na spójność i estetykę wnętrza znacznie wpływają również wszelkie sprzęty – o ile to nie jest głośnik Marshall czy kuchnia Lacanche, wszystko inne lepiej ukryć 😉To tak z przymrużeniem oka oczywiście. Ale rzeczywiście, nadmiar wystawionych sprzętów, np. kuchennych może sprawić, że kuchnia, nawet posprzątana, będzie się wydawała zabałaganiona. Jeśli zależy Wam więc na odwrotnym efekcie, przy jej urządzaniu lepiej wybrać sprzęty w zabudowie oraz zastanowić się, które drobne sprzęty będą używane na co dzień, które rzadziej, gdzie je w takim razie trzymać? Ciekawym rozwiązaniem jest np. szafka nablatowa z otwieranym do góry frontem lub wysuwanym żaluzjowo do góry na drobne sprzęty typu wolnostojący ekspres do kawy, wyciskarka do soków, toster, blender itp. Dzięki temu sprzęty te są łatwo dostępne, ale jednocześnie ukryte. Gdybym tylko miała większą kuchnie, na pewno bym się na takie coś zdecydowała! To samo tyczy się łazienki – jeśli jest taka możliwość pralkę i suszarkę lepiej ukryć w zabudowanej szafie (chyba, że ktoś ma osobną pralnię). Tak samo można przewidzieć dedykowane miejsce na trzymanie codziennie używanej suszarki do włosów czy prostownicy (np. szuflada pod umywalką z kontaktem, gdzie można sprzęt na stałe podłączyć).

Szafa gospodarcza

Wspaniałym rozwiązaniem jest oczywiście szafa gospodarcza lub nawet całe pomieszczenie gospodarcze. Wiem, w małym mieszkaniu może się to wydawać marnowaniem przestrzeni, ale to jak z szafami w zabudowie do sufitu – ostatecznie tak wiele rzeczy można w nich schować, że reszta pomieszczeń będzie wolna i swobodna. Kiedyś, przez jakiś czas mieszkałam w mieszkaniu w bloku z lat 30. Choć miało ono mniej więcej taką samą powierzchnię, jak to w którym mieszkam obecnie (czyli ok. 60m2), miało tylko dwa pokoje (dzisiaj na takiej powierzchni projektuje się zazwyczaj trzy), za to duże, przestronne, bardzo ustawne, oczywiście kuchnię i łazienkę (łazienka też duża i ustawna) oraz – co dla mnie najciekawsze – mnóstwo z góry zaplanowanego miejsca na przechowywanie. W przedpokoju obok łazienki była wbudowana w ścianę szafa gospodarcza – bardzo przydatna. A przy kuchni było całe pomieszczenie gospodarcze, dodatkowo pośrednio doświetlone przez świetlik z kuchni. Mieściło się tam wszystko – mieliśmy tam wielką garderobę, miejsce na odkurzacz i inne sprzęty, dodatkowe krzesła nawet. A zmieściłoby się tam jeszcze więcej. A to jeszcze nie wszystko. Nad częścią przedpokoju oraz nad tym pomieszczeniem znajdował się wielki pawlacz dostępny od kuchni. Tam mieściły się nawet zapasowe opony poprzednich mieszkańców, zapasowa pościel i mnóstwo, mnóstwo innych rzeczy. Dzięki temu reszta pomieszczeń była estetycznie pusta – wszystkie te nieestetyczne rzeczy były schowane w dedykowanych schowkach. Bardzo, ale to bardzo podobało mi się to rozwiązanie i porównując z moim obecnym mieszkaniem – tu pierwotnie nie było w ogóle zaplanowanego takiego miejsca, zresztą z mojego doświadczenia wynika, że w ogóle się takich miejsc nie projektuje. No cóż, kiedy rynek mieszkaniowy kontrolowany jest przez deweloperów nastawionych wyłącznie na jak największy zysk, taka powierzchnia (gospodarcza) w sprzedaży mieszkań byłaby pewnie traktowana jako marnotrawstwo cennych metrów kwadratowych, które lepiej pokazać w pomieszczeniach mieszkalnych. A że w „salonie” będzie musiała stanąć szafa na ubrania oraz lodówka to inna sprawa, to już dewelopera nie interesuje. Ehhh… To właśnie jeden z powodów, dlaczego nigdy nie zdecydowałabym się na mieszkanie od typowego dewelopera. W każdym razie, jeśli jest taka możliwość, warto sobie jednak zarezerwować miejsce na rzeczy gospodarcze, nawet kosztem powierzchni pokoi mieszkalnych – ostatecznie to się naprawdę opłaci.

To wszystko na dzisiaj. Jakie są Wasze sposoby na „instagramowalne” wnętrza? Co jeszcze dodalibyście do tej listy? A może takie rzezy w ogóle nie mają dla Was znaczenia, bo liczy się jedynie funkcjonalność? Jak zawsze, czeka na Wasze komentarze. Pa!

Poniżej kilka innych postów poradnikowych:

10 wypowiedzi na temat “Jak estetycznie ukryć nieestetyczne rzeczy w domu?

  1. Bardzo dużo świetnych i kreatywnych pomysłów! Dlatego właśnie uwielbiam czytać blogi wnętrzarskie, ponieważ zawsze można się czymś zainspirować. Z chęcią zobaczyłabym więcej porad na Pani stronie. Może następnym razem jakiś wpis o lodówkach dwudrzwiowych?

  2. Uwielbiam rzeczy neutralne kolorystycznie, ale nie popadam w przesadę. To prawda, że na instagramie można zauważyć prawie same wnętrza urządzone w neutralnych beżach, czy nieskazitelnej bieli. Niestety w mieszkaniu, w którym na co dzień się żyje i to razem z dziećmi, nie da się w stuprocentach utrzymać porządku jeśli zamarzy nam się dom cały na biało. Świetne rady. 🙂

  3. Jestem jak najbardziej na tak jeśli chodzi o osłony karniszowe. Montaż nie jest problematyczny, poza tym moim zdaniem zasłony oraz firany znacznie ładniej na oknie prezentują się w sytuacji w której są zawieszone bezpośrednio od sufitu 🙂

    1. Też mam to rozwiązanie u siebie, ale denerwują mnie zbyt słabe żabki i ciągle odpinające się zasłony.

  4. W ostatnim czasie zamawiam przez internet. Mam w swoim mieście kilka sklepów z dekoracjami, ale niekoniecznie odpowiada mi styl jaki promują ( jest tam masa kiczowatych rzeczy….). Poza tym w sieci ceny są korzystniejsze.

    1. W sieni również bywają kiczowate rzeczy, w dodatku na zdjęciach często wyglądają lepiej niż na żywo, także różnie to bywa.

  5. Bardzo ciekawy wpis 🙂 Wiele ciekawych informacji i zastosowań można wyczytać. U mnie dzieciaki rozrzucają różne zabawki i przeważnie jest sajgon, ale Ty widzę bardzo ładnie sobie poradziłaś 😉

    1. Ach, też różnie to bywa. Teraz na przykład patrzę na podłogę zasłaną klockami Duplo, ale gdybym miała sprzątać zabawki po każdej zabawie to bloga musiałabym zamknąć. Coś za coś 😉

  6. Sama ostatnio zakryłam dwie rzeczy, które niekoniecznie podobały mi się na widoku:

    skrzynka na elektrykę – postanowiłam powiesić na niej obraz
    karnisze – zawiesiłam na ścianie oslony karniszowe, dzięki temu pokój nabrał klimatu retro

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.