Neapol i okolice – co warto zobaczyć / cz. 2
W poprzednim wpisie opisywałam Neapol moimi oczami. Było trochę spacerowania bez celu ulicami starej części miasta, trochę zwiedzania i podziwiania widoków, trochę błogiego lenistwa na plaży oraz oczywiście pyszne jedzenie. Dzisiaj zapraszam Was do kilku wspaniałych miejsc, do których warto wybrać się poza miasto.
Neapol jako baza wypadowa
Po pierwsze, przylatując do Neapolu, warto zarezerwować sobie trochę czasu na zwiedzenie okolic, bo to one są tu najciekawsze, Neapol będzie zaś świetną bazą wypadową. Z Neapolu jest bardzo wygodne połączenie kolejowe z okolicznymi miasteczkami oraz morskie (wodolotem – drogi, ale warto) z okolicznymi wyspami. Na pewno kojarzycie nazwy takie jak Capri, Positano, Amalfi, Wezuwiusz, Pompeje? To wszystko znajdziecie właśnie w okolicach Neapolu. Choć zazwyczaj nie lubię wracać do tych samych miejsc, to do Neapolu jeszcze na pewno wrócę bo tutaj można i dwa tygodnie spędzić, a wciąż nie zobaczyć najciekawszego.
W pobliżu Neapolu znajduje się też słynne wybrzeże Amalfi z jedną z najpiękniejszych linii brzegowych na świecie oraz takimi miasteczkami wzdłuż jak Positano, Amalfi, Ravello, i jeśli to one mają być celem Waszej wycieczki to dobrze jest przylecieć do Neapolu, ale mieszkać już w którymś z nich, bo choć Neapol może być tańszy, to jednak jest zbyt daleko, żeby codziennie dojeżdżać (a raczej dojazd jest zbyt kłopotliwy, bo ze względu na usytuowanie do miasteczek nie dojeżdżają pociągi tylko trzeba w pewnym momencie przesiąść się na autobus).
Ale już takie atrakcje jak słynna wyspa gwiazd Capri, równie piękna, a trochę mniej oblegana Ischia, wulkan Wezuwiusz, czy niezwykłe Pompeje i Herkulanum jak najbardziej są w zasięgu wypadu jednodniowego z Neapolu, co polecam!
Wezuwiusz i Herkulanum
Będąc w Neapolu, nie mogliśmy sobie odmówić wejścia na Wezuwiusz. Wezuwiusz to jedyny czynny wulkan leżący bezpośrednio na kontynencie europejskim. Jego najbardziej znanym wybuchem jest ten z 79 roku, w którym zniszczone zostały rzymskie miasta Pompeje, Herkulanum i Stabie.
Zdecydowaliśmy się na wjazd autokarem. Do niego dojeżdża się pociągiem z Neapolu w kierunku Sorrento do stacji Ercolano Scavi. Po przyjeździe pociągiem do Ercolano, mieliśmy do autokaru trochę czasu, zdecydowaliśmy się więc na spacer do ruin Herkulanum, znajdujących się nieopodal. Te ruiny ukryte pomiędzy współczesnym miasteczkiem naprawdę robią wrażenie, a wiedzieliśmy, że to i tak nic w porównaniu z Pompejami. Starożytne miasto zostało zasypane na prawie 20 metrów i znajduje się sporo poniżej obecnego miasta, dlatego można je podziwiać z platformy widokowej, co tez uczyniliśmy. Aby je zwiedzić dokładniej, trzeba oczywiście zakupić bilety, ale na to nie mieliśmy już czasu. Zresztą, bardziej nastawialiśmy się na dokładne zwiedzanie Pompei później.
Wjazd na Wezuwiusz sam w sobie jest dość spektakularny, bo jak można się spodziewać droga jest bardzo kręta i stroma. Widoki są oczywiście bajeczne. Przejazd nie jest długi, trwa około 20 minut. Zatrzymujemy się tuż przy wejściu do parku narodowego i czeka nas jeszcze trochę spaceru w górę. Cieszę się, że miałam okazję zobaczyć to niezwykłe miejsce. Krater jest naprawdę ogromny. Na jego wewnętrznych ściankach faktycznie można dojrzeć wydobywającą się parę. Nie wygląda to groźnie, ale pamiętajmy, że to jednak czynny wulkan. Gołe zbocza pokryte charakterystycznym kamieniem również robią wrażenie. Wezuwiusz nie jest pojedynczym szczytem na płaskim terenie, wokół niego znajduje się sporo innych wzniesień, na które widoki mogliśmy również podziwiać. Wycieczkę na Wezuwiusz polecam każdemu!
Pompeje
Jeszcze dalej kolejką z Herkulanum można dojechać do Pompei. Ponieważ zostało nam trochę czasu tego dnia, zdecydowaliśmy się tam wybrać od razu. Spodziewałam się czegoś w stylu Ostii pod Rzymem, czyli antycznego miasta portowego, którego dzisiaj można zwiedzać ruiny. Jednak Pompeje to zupełnie inna bajka. Niesamowite i straszne jest to, że to, co dla kilkunastu tysięcy mieszkańców starożytnych Pompei okazało się zagładą (tylu było mniej więcej mieszkańców, ale odkryto ok. 2 tysiące ciał, część ludności prawdopodobnie zdążyła się ewakuować), dla nas ukryło na wieki i dało możliwość badania i podziwiania dzisiaj starożytnego miasta z tak wieloma szczegółami, które w innych okolicznościach nie miałyby szans się zachować. Pompeje to jedno z miejsc, które zostanie w mojej pamięci na zawsze. Dla mnie – jedno z ciekawszych miejsc na świecie, bardzo chciałabym tu wrócić. To największe stanowisko archeologiczne na świecie. Pompeje zostały wpisane w 1997 roku na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i są jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych we Włoszech. To ogromne miasto, a więc ogromny teren do zwiedzania. Owszem, pełen ruin, ale też ulic, a czasem całych budynków, ze stropami, schodami i różnymi detalami. Miasto z pełną, bardzo nowoczesną jak na tamte czasy, infrastrukturą, systemem wodnym, portem, amfiteatrami, cyrkami, pomnikami. Brak mi słów, żeby je opisać.
To, co zniszczyło miasto to nie wylewająca się lawa, tylko popiół wulkaniczny, który pokrył wszystko w wyniku wybuchu oddalonego o 8 kilometrów Wezuwiusza, prawdopodobnie 24 sierpnia, lub 24 października 79 roku naszej ery. Budynki, przedmioty, ludzie, zwierzęta zostały pokryte kilkumetrową warstwą. Miasto odkryto pod koniec XVI wieku, ale poważne prace wydobywcze rozpoczęto dopiero w połowie wieku XVIII.
Popiół pozwolił zakonserwować wszystko – naczynia, garnki, zakonserwowane jedzenie, przedmioty codziennego użytku. Przede wszystkim jednak utrwalił pozy ludzi i zwierząt, które tam zginęły, tworząc na ich powierzchni powłokę dokładnie odwzorowującą ułożenie ciał w momencie śmierci. Straszne? Tak. I robiące piorunujące wrażenie. W Pompejach (ale większą część w muzeum archeologicznym) możemy oglądać grupy przytulonych do siebie rodzin, skulonego psa, postacie osłaniające twarze przed śmiercionośnym popioem. To widoki, które zostają w głowie na zawsze.
Ale oprócz tego możemy podziwiać faktyczne starożytne miasto. Było to miasto portowe, dość bogate i dlatego też będące letnią siedziba rzymskich patrycjuszy. Miało system kanalizacyjny. W I w naszej ery. Jak o tym myślę, wciąż trudno mi uwierzyć, co stało się z ludzkością później, że przez tyle lat średniowiecza i dalej o kanalizacji wszyscy zapomnieli… W pozostałych budynkach możemy podziwiać różne statuetki, posągi, dawne ujęcia wody, piękne mozaiki na podłogach, ale przede wszystkim wciąż żywe kolory na ścianach. To przecież stąd wywodzi się pojęcie „czerwieni pompejańskiej”. Pompeje to też dowód, że w antyku miasta wcale nie były białe czy w kolorze kamienia, ale bardzo kolorowe. W jednej z willi można właśnie podziwiać tę słynna soczystą czerwień, tak chętnie później wykorzystywaną, gdy zapanowała „moda na antyk” po odkryciu Pompei.
Malownicze wyspy
Następnego dnia z neapolitańskiego portu wybraliśmy się na rejs statkiem, a właściwie wodolotem, na jedną z pobliskich wysp. Wybraliśmy Ischię, ponieważ nie jest ona tak słynna jak Capri i spodziewaliśmy się mniejszych tłumów. Przypominam, że był sierpień i środek sezonu. I faktycznie tak było. Ischia okazała się bardziej kameralna, ale wciąż urocza. Znajduje się na niej małe miasteczko oraz przepiękne plaże, z których chętnie skorzystaliśmy. Zresztą, sam rejs był wspaniała atrakcją. Wodolot płynie bardzo szybko i mocno czuć wiatr we włosach, ale dlatego też rejs jest bardzo przyjemny, nawet w gorący dzień. A po drodze można podziwiać trzy wyspy znajdujące się przy Neapolu – Capri, Ischię i Procidę. Po drodze widać też jedną z większych atrakcji Ischi, czyli Zamek Aragoński (Castello Aragonese d’Ischia).
Spędziliśmy tu piękny dzień, częściowo spacerując po niewielkim porcie i miasteczku, częściowo korzystając z kąpieli na plaży – Spiaggia di San Pietro.
W Neapolu spędziliśmy wspaniałe cztery dni. Jednak jest to zdecydowanie za mało, aby naprawdę poznać jego uroki. Dla mnie najważniejsze było, aby zobaczyć wymarzone Pompeje i Wezuwiusz. I to się udało oraz parę innych rzeczy.
Co jeszcze warto zobaczyć?
Do Neapolu na pewno chcielibyśmy wrócić, aby więcej pozwiedzać. Jednym z punków według mnie must see jest Muzeum Archeologiczne, w którym znajdują się rzymskie artefakty z pobliskich Pompejów i Herkulanum. Muzeum to jest uznawane za jedno z najważniejszych muzeów archeologicznych na świecie. W samym mieście podobno warte odwiedzenia są również Chiostro di Santa Chiara oraz Orto Botanico di Napoli.
Klasztor św. Klary to gotycki kompleks religijny z XIV wieku obejmujący kościół, klasztor i muzeum. Jednak najbardziej słynie z przepięknego ogrodu z krużgankami pokrytymi freskami i ręcznie malowanymi kaflami.
Ogród botaniczny też podobno jeden z najpiękniejszych, z bogatą, egzotyczną florą. Jest to ogromny kompleks na całodzienny wypoczynek.
Chciałabym również wybrać się na kolejny rejs, tym razem być może na osławioną Capri, czyli ulubione miejsce wypoczynku gwiazd, z luksusowymi willami, hotelami i restauracjami, ale też słynące z oszałamiających widoków, krystalicznie błękitnej wody, stromych skał. Capri stało się słynne po odkryciu Lazurowej Groty w XIX wieku.
Najważniejszym jednak dla mnie miejscem, które chcę następnym razem odwiedzić jest Wybrzeże Amalfi. To z pewnością nie jest cel na jednodniowy wypad, a raczej kilkudniowy pobyt, jednak z pewnością nie bez powodu region ten został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości. Positano, Amalfi, Ravello – czyli kolorowe miasteczka Wybrzeża Amalfi, a także malownicze plaże i słynna Amalfitana – to mój następny cel na wakacyjną destynację we Włoszech.
A czy Wy byliście w Neapolu i okolicach? Co zrobiło na Was największe wrażenie? Co najbardziej Wam się podobało? Jakie miejsca we Włoszech Wy polecacie? Chętnie się czymś zainspiruję 🙂